Motylom barwy zabrały tęczowe,
Kwiatom woń wzięły, gołębicom loty,
Więc z gracją bogiń splatały gawoty,
Dla Króla-Słońce — róże jednodniowe.
Król-Słońce pragnął jakieś tchy ogniowe,
Wziąć z ustek Markiz — w purpurowe sploty,
Jak gromowładny, ciskał piorun złoty.
Król-Słońce gusta miewał Jowiszowe.
Ziewał na łożu... dziś moc pożądania
Krwią mu czerwoną w każdym bije tętnie.
Więc za ten uścisk, co go splótł namiętnie,
I dreszcz nieznanej rozkoszy odsłania —
Król-Słońce, wzniesion na ekstazy szczyty,
Francję pod stopy cisnął faworyty. Inez de Castro