Sącząc wodę z warkoczy, z łóz nadbrzeżnych wstaje
I w brzóz idzie uśpione, białopienne gaje,
Lotną stopą z ziół rośnych chłodne krople strąca,
W tył rozkosznie podana pod falą miesiąca.
I biódr nagość owiwszy w mgielny zwój puszysty,
Ku gwiazdom ócz ciekawych zwraca ametysty.
Cała w przędzy srebrzystej rozwłóczonych cieni,
Gra na siatce drgających, miesięcznych promieni.
Cały dźwięków różaniec — wszystkie szmerne gwary,
Drżą na strunach tej śpiewnej, miesięcznej cytary...
A w gaju białopiennym, pod tych dźwięków mocą,
Jakieś białe sny wstają, bielą ciał migocą —
I białe rozkwitają na opalu wodach,
Wszystkie nimfy, uśpione w heleńskich ogrodach.