Nad widziadłami mych rodzinnych siół, —
Już nie widzianych, ach, przez lat tak wiele! —
Duch się mój dzisiaj utęskniony snuł
I płakał długo i rzewnie...
Bo stąpał szlakiem bławatkowych miedz,
Na których lipy długi cień się ściele,
Którędy do domu zwykł w dzieciństwie biec, —
Do dom, co w gruzach już pewnie...
Do chaty z płotem, ogradzanej w chrust,
Ubranej w sady kwitnących jabłonek,
Wśród przysadzistych ziemniaczanych bruzd,
Wśród pozłocistych pszenic...
W powietrzu swarzył się wróbelków wiec,
W dali odzywał się kościelny dzwonek,
Modlitwa korna płynęła z mych ust,
Łzy mi płynęły ze źrenic...