Śmiej się! — Dziś świętokradzko wznoszę dłoń do Ciebie,
którąś dotąd w modlitwach jeno przez lat wiele
widział ku niebu wzniesioną — błagalnie, nieśmiele —
i ja, robak, przeklinam Cię, Stwórco, w Twem niebie!
Żeś mi — palmie — żyć kazał na śnieżystej glebie;
żeś mi wielkie i święte pokazawszy cele,
nie dał gromów potęgi, co w pył głazy miele,
lub jej kłamstwa przynajmniej — głupiej wiary w siebie;
żeś mi kazał w wieczystej tworzenia męczarni
własną niemoc poznawać — a oddychać burzą,
której grzmotom podziemnym echa nie zawtórzą —
i patrzeć, jak mych myśli kłos nieźrały czarni
aniołowie ze śmiechem kładą na swym sierpie:
bodajś cierpiał choć przez pół tak, jak ja tu cierpię!