Ja nie umiem być jako owi mędrcy świata,
którzy całe swe życie nad jednym owadem
przesiedzą, jego skrzydeł zajęci układem,
lub nad listkiem rośliny długie trawią lata.
Myśl ma pała raz jasnem, raz znów światłem bladem,
raz się wszczepia w szmer drzewin, raz się z niebem brata,
czasem perły i róże w kraśne wieńce splata,
czasem w ciernie zamienia z róż i pereł djadem,
Kiedym kochał — w miłości całe niebo tlało,
kiedym tęsknił — we łzach się roztapiała dusza,
gdym rozpaczał — to piekło w piersi mojej wrzało;
wszystkie kwiaty mych uczuć wonie miały świeże:
do udawań ma lutnia nigdy się nie zmusza —,
jedno gdy się zaśmieję — to jakoś nieszczerze...