Posąg

Szczęście? Miłość? Ja nie znam tak brzmiących wyrazów;
gdzieś zgubiłem je z duszy, ze serca, z pamięci,
z drogi życiam odtrącił nakształt martwych głazów:
nic mnie z nimi nie wiąże, nic do nich nie nęci...

Zimny jestem, spokojny, jak posąg spiżowy,
twardszy przez to, że w ogniu silniejszym topiony,
żarem dawnym gardzący, nieczuły na nowy,
drwiący z wichrów, piorunów i — życiem zdziwiony!

Ludzie na mnie się patrzą i zowią kamieniem;
inni, więcej obłudni, nademną boleją:
Patrzcie! — mówią — to człowiek złamany cierpieniem!

Głupi! Sądzą, że mnie te pioruny strzaskały?
Dla nich ryczą orkany, a dla mnie się śmieją;
błogosławię te gromy — one hart mi dały!

Czytaj dalej: Westchnienie - Jerzy Żuławski