Jam ci zazdrościł niegdyś, widząc cię w kościele
wiejskim skromnie schyloną przed ołtarzem Pańskim,
rozmodloną, z płomieniem na twarzy niebiańskim
i łzą w oku lecącem w błękitów topiele!
Patrząc na cię myślałem: Szczęśliwe są dzieci! —
z kadzidlanych obłoków im twarz Boga błyska,
w niebo wzrasta im w duszy ta świątynia nizka,
każda lampa, jak gwiazda promienista, świeci!
Tak myślałem, słuchając, czy tam gdzie u góry
nie zaszumi skrzydłami anioł srebrnopióry,
nie zawiśnie pod łuki sklepionemi ostro
i nie zleci ku tobie w mgły kadzideł szare —
Tak myślałem ja, który gdzieś... zgubiłem... wiarę,
uniesienia i — złudy zazdroszcząc ci, siostro!