W zachodu krwawych. ostatnich promieniach.
Pragnący śmierci, nie czekam już na nic
l znów dzień wstaje, brzask bije z otchłani,
Powraca męka codzienna istnienia
Chciałem zło rzucić i dobro zostawić.
Poznałem śmierci trwogę i nadzieję -
I znów powracam, by patrzeć, jak dnieje.
By zło przeklinać, dobru błogosławić
Boże mój, Boże, Panie nieomylny.
Czyś wszystkich równym obdarzył wzrokiem.
Człowiek śmiertelny, ku Tobie się wlokę.
Od jutrzni rannej do nocy bezsilny.