Odsunęli ode mnie wieś i sine skrawki niebios.
Jednym się miasto uśmiecha, innym znajomych glos
Lub kochanków. A także place pożółkłe i kwiaty w oknach kuchennych.
Smutni. Tęsknią do kurtyn i aktorów sennych.
Mila moja. Wszak nie różnie się od tych czy od tamtych niczym.
Ci, co grają na giełdzie - liczą - i ja też dni liczę.
I chodzę smutny. I tylko żałuję czasami
Motyla, który w lipcu skrzydła sobie naderwał pomiędzy krzewami.