Do Bolesława Prusa

(W dwudziestą piątą rocznicę działalności pisarskiej)

Czarnemi głoski na szarym papierze,
Powszedniem, zwykłem, drukowanem słowem,
Z hetmanów pióra jeden dank dziś bierze
Po paśmie walk ćwierćwiekowem.

Ten skromny wieniec kładziem mu na czole...
Lecz ty wiesz, Prusie, że dań to nie marna:
Bo szary papier wszak to twoje pole,
A czarne głoski — twe ziarna.

Bo w jędrnem słowie żyje myśl skrzydlata,
A ty wiesz, Prusie, jaka jest potęga
Myśli, co z głowy natchnionej wylata
I tam, gdzie mierzy — dosięga.

Tyś w nas dosięgał wielekroć, — my chcemy
Choć raz tym hołdem sięgnąć w serce twoje,
A z nami legjon, wdzięczny, chociaż niemy,
To czytelników twych roje.

* *

Więc w ich imieniu składamy ci dzięki,
Żeś sztandar myśli dzierżył dłonią chrobrą,
Żeś głowy swojej nie szczędził ni ręki
W pracy o prawdę i dobro.

Żeś uczciwości gościńcem przez życie
Szedł prosto, gardząc bocznemi drogami,
Wyznając zawsze, że nie zła wykrycie,
Ale zło samo już plami.

Żeś umiał krzesić przedziwną wymową
Śród miast zaułków i przez polne miedze
Prawdę, co wiecznie, jak miłość, jest nową: —
Przez pracę, cnotę i wiedzę!...

Żeś widział postęp nie w waśni jałowej
Klas i pokoleń śród oskarżeń zgrzytów,
Ale w spajaniu społecznej budowy
Od fundamentów do szczytów.

Żeś cenił wyżej nad lśniące marmury
Cegłę i wapno, strój prosty nad szychy,
Żeś wciąż ostrzegał przed pawiemi pióry
Zbytku, próżności i pychy.

Żeś był dla swoich na każdy blask chciwy,
Co krzepi duszę lub oświeca czoła,
Lecz z obcych kwiatów tylko miód prawdziwy
Niosłeś do ula, jak pszczoła.

Żeś nas goryczą nie poił jedynie,
Smutkiem ni żalem, lecz lał zdrój pociechy,
Żeś nad łez falą, co po świecie płynie,
Rozsiewał jasne uśmiechy...

* * *

I dalej, dalej myśli nasze biegą,
A nowym laurem skroń się twoja wieńczy
Za nowe strugi natchnienia twojego,
Co błyszczą barwami tęczy.

Za te obrazy i za te postacie,
Za mrowisk ludzkich mistrzowskie odbicie,
Któreś odtworzył w powieści swych szacie,
Ruch im nadając i życie.

Wspomnę o kilku, — nie czyń mi wymówki,
Bo tak mi dobrze, gdy przestaję z niemi. —
Więc dzięki tobie za chłopa z „Placówki”,
Co strzeże matki swej ziemi.

I za ten cudny kwiat jabłoni białej,
Co w dziewic naszych wynalazłeś sadzie,
Miękki jak puchy, czysty jak kryształy, —
Za dziewczę słodkie, za Madzię.

Za tego męża z dwuch epok przełomu,
Co lot miał orli, a serce gołębie,
Za druha jego, co mimo pogromu
Na swych nadziei trwał zrębie.

I za ten obraz w starożytnej ramie,
Gdzie, ludzkość cała tłoczy się w pstrym tłumie,
Jedna głów fala o drugą się łamie,
A tonie ta, co mniej umie...

* * *

Czarnemi głoski na szarym papierze,
Powszedniem, zwykłem, drukowanem słowem,
Z hetmanów pióra jeden dank dziś bierze
Po paśmie walk ćwierćwiekowem.

Ten skromny wieniec kładziem mu na czole...
Lecz ty wiesz, Prusie, że dań to nie marna:
Bo szary papier wszak to twoje pole,
A czarne głoski — twe ziarna.

Ćwierć wieku jeszcze — a zaszumią kłosy;
Przez miast zaułki, przez zielone miedze
Chór dźwięczny, zgodny, popłynie w niebiosy:
Przez pracę, cnotę i wiedzę!...

(1 stycznia 1897)

Czytaj dalej: Z rad dla moich synów - Ignacy Baliński