Przez mury, przez dziury, przez warty
Przez druty, przez gruzy, przez płot
Zgłodniały, zuchwały, uparty
Przemykam, przebiegam jak kot.
W południe, po nocy, o świcie
W zawieję i skwar
Po stokroć narażam swe życie
Nadstawiam dziecinny swój kark.
Pod pachą zgrzebny worek
Na plecach zdarty łach
I młode zwinne nogi
A w sercu wieczny strach.
Lecz wszystko trzeba ścierpieć
I wszystko trzeba znieść
By państwo mogli jutro
Do syta chleba jeść.
Przez mury, przez dziury, przez cegły
Po nocy, o świcie i w dzień
Zuchwały, zgłodniały, przebiegły
Przesuwam się cicho jak cień.
A jeśli dłoń losu znienacka
Dosięgnie mnie kiedyś w tej grze,
To zwykła jest życia zasadzka,
Ty, mamo, nie czekaj już mnie.
Nie wrócę już do Ciebie,
Nie dotrze z dala głos
Uliczny pył pogrzebie
Stracony dziecka los.
I tylko jedną troską
Na wargach grymas skrzepł,
Kto tobie, moja mamo,
Przyniesie jutro chleb?
Źródło: Archiwum Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej.