Wiewiórko! ja ci zazdroszczę,
Lubej używasz pieszczoty.
Próżno się palę i troszczę:
Nie mogę mieć tego, co ty.
Dotąd chce, natrętka, wlizie;
Wszystko wybaczy Korynna.
Choć i w paluszek ugryzie,
Wiewiórka zawsze niewinna
Raz ona nad orzechami
Główkę posępna zachwieje:
"Zginęłam! - krzyknie ze łzami. -
Wiewiórka moja nic nie je".
Ileż się lekarstw użyło!
Trzy razy była w kościele.
Odżyła przecież; odżyło
I mej Korynny wesele.
Za szyję, za pierś wlatywa,
W swywolnej łechcąc igraszce;
Ręka psotniczce życzliwa
Jeszcze ją za to pogłaszce.
Odbywszy chwilę uciechy,
W znajomy leci ustronek,
Łuszczy w lapeczkach orzechy,
Podniósłszy na się ogonek.
Korynna smak jej poduszczy,
Jedwabny trzymane mieszek;
Skoro ta jeden wyłuszczy,
Drugi wnet poda orzeszek.
Po tym dopiero posiłku
Na łóżko pani wskakiwa;
Tu w miłym sobie przychyłku
Na jej wezgłowiu spoczywa.
Wiewiórko! ja ci zazdroszczę;
Lubej używasz pieszczoty!
Próżno się palę i troszczę,
Nic mogę mieć tego, co ty.