Ty, którą teraz w najgłębszej ciemności
Czas, wieków trawca, przed nami ukrywa,
Przyjm nasze myśli, pozna Potomności,
Które chęć sławy dobywa!
Zazdrość, idąca wiecznym obyczajem,
Wkłada spółczesne na potomków długi,
Byśmy sic kłócąc, krzywdzeni nawzajem,
Wielbili znikłe zasługi.
Jeśli pochlebnej użyć mam otuchy,
Raczysz kwiat rzucić i na nasze kości.
Płonna przysługa l popiół ze mnie głuchy
Tkliwej nic wyda czułości.
Co mówię? sroga dzicz znowu powraca,
A z nią czas ciemny, żelazny i gruby:
Czci godna wieków oświeconych praca
Upada w otchłań swej zguby.
Jako, gdy długim śmieje się pokojem
I złote pasma powietrza rozwleka,
Troskliwy pasterz, usiadłszy nad zdrojem,
Przewidzi burze z daleka.
Nabiera strumień; alić spoza góry,
Za którą wicher z nawalą się zetrze,
Ogromnym kłębem czarne lecą chmury:
Pali się i grzmi powietrze;
Jędza (co widzę?), jędza oto z piekła,
Z pochodnią w ręku, potrząsając gadem,
Wypada. Przebóg! okropna i wściekła,
Zionie na cały świat jadem.
Wnet burza ryknie pod hasłem niezgody.
Tu złość, tam zemsta ląd i morze palą;
A gdy swe zniszczą państwa i narody,
Wlasneż ich klęski obalą.
Tymczasem wojak z najzimniejszej nocy,
Co nad źwierzęty i śniegiem panował,
Wziąwszy odwagę, doświadcza tej mocy,
Którą wiek wieków hartował.
"Nigdyż mię - rzecze - stąd nie ruszy sława,
Ażebym tylko gdzieś zakrzepły siedział?"
Szuka wiec silą do tych krajów prawa,
O których nawet nie wiedział:
Jak ów niezmierny siedmią zatokami,
Co go rzek tysiąc wzmoźyło po drodze,
Pyszniąc się Dunaj z wszystkimi wodami
Niesie strach morskiej odnodze.
Wpadają zgraje krwi ludzkiej niesyte:
Na gwałt i przemoc mdłe rwą się osnowy;
Nim trwoga zgodzi rzcczy-pospolite,
Hańba przyjmuje okowy.
Chwyta się swojej POLITYKA szali,
Trzyma ją, ale z drżących rąk wypada.
Miecz grubej dłoni przewagę jej wali,
A nieuk szturmem posiada.
O nieba! (włosy powstają od strachu)
Dzika pohańców krwawi się drużyna.
Powszechna rozpacz; a w ślepym zamachu
W pień wszystko oręż wycina.
Płci słodkiej róże, w nadgrodc ponęty,
Hańbie i śmierci gwałt podaje razem:
Łupieżca wstydu, lecz nim nie ujęty,
Kończy chuć swoje żelazem.
Kolej szlachectwa nowego na świecie.
Mlodzieńce wolni jeńskie wloką pęta;
Dziedzicom przeszłym urągają kmiecie:
Panowie przyszli, książęta.
Walą się zamki, kościoły, pałace;
Po smutnych gruzach wicher poigrawa.
Królów ozdoby, drogie mędrców prace
Nikczemna trawi kurzawa.
Chełpi się tryumf na Fortuny wozie,
Że ludzkość zgładził, a cnotę wypłoszył
Dziękuję niebom, że swej podbił grozie
Krąg ziemi, którą spustoszył.
Dopieroż Pycha, na strasznych mogiłach
Stawiać ołtarze, tworząc prawa nowe,
Rzeknie, w szczęśliwych zaufana siłach:
"Odnówmy świata budowę!"