"Znów Babilonu budowa?
Gdzież to sięgają te kroki olbrzymie?...
Pókii ma pycha moje bluźnić imię?"
Rzeki Pan, którego piorun kończy słowa.
Sklepienie góry wnet pęka,
Wystrzeli rozpacz, kruszą się kajdany,
Zbledniały zbrodnie, drętwieją tyrany,
O, jak im straszna Najwyższego ręka!
Ukaże słońce dzień chwały:
Honor z odwagą, wziąwszy się za ręce,
Wymknęły skrzydła na wolność orlęce
I czarne ptaki przeraził ptak biały.
Bohatyr w cichej postaci,
Z cnotą na ziemi a ufnością w niebie,
Pod świętym hasłem: "Ojczyzno, za ciebie!"
Błysnął orężem na czele swych braci.
Takiego ducha i mocy
Ów maż potulny, podług woli Boga,
Świątyń solimskich ogromnego wroga
Gwałtowi świadkiem ukazał swej procy,
Taki ów świata kochanek,
Gdy otchłań ludzi pożerała wściekła,
Od śmierci wiecznej i od władzy pieklą
Stawił się zbawcą, niewinny Baranek.
O nieśmiertelni młodzieńce!
Chluba wy nasza, o kwiecie narodu!
Szlachetni gońce świetnego zawodu!
Wnystkie tej ziemi wasze będą wieńce!
Te was czekają na przedzie,
Na tyle wieczna niech stęknie sromota.
Serca warn wolność, myśli wasze cnota,
Ręce podnosi Ojczyzna, Bóg wiedzie.
Ale ten, który wzniosł nagle
Wszechmocne ramię z łyskawica cudu,
Uciął wśrzód burzy sprawę swego ludu
I zwinął razem świętej łaski żagle.
Ach! cóż sroźszego być może
Nad te popioły i pola, krwią wrzące,
Nad smutne ofiar niewinnych tysiące?...
O, niepojętyś w Twoich dziełach, Boże!
Słuchaj! niech oko bezbożne
Grozę dla pychy w tym pożarze baczy.
A ty, o Cnoto, nie gub się w rozpaczy:
Dzieło tu Boga dla ciebie nie próżne.