Uroku niebios i ziemi!
Twoje chcę śpiewać ponęty.
Wdziękami uracz swoimi
Umysł mój tobą zajęty!
Rozsłodzi tej lutni brzmienie
Twoje wejrzenie.
Pasmo się twoje rozwiesza
Nad krasą dolin, drzew szumem;
Tobie lataczów ta rzesza
Niesie lubości chęć tłumem;
Tobie twym czuciem radosna
Śmieje się wiosna.
Twoje to brzegi zielone
Wisła całuje szeroka;
Inną cię w każdą tu stronę
Wita i wielbi rzut oka.
Piękności! twojej to sprawy —
Śliczne Puławy.
Co widzę? Posęp mgły szare
Parnymi sieje skrzydłami.
Klęsk czekają zamki stare,
Grożone zewsząd chmurami...
Czarna ich walka i bliska
Płomienie ciska.
Duchy powietrza zuchwale
Pychę wierzchołków wstrząsają:
Wre burza, ognie zaś białe,
Latając po niej, trzaskają...
Drżeliśmy pod zemsty spadem
Z gromem i gradem.
Ty, o Piękności! ty nasze
Ku solne podnosisz oczy...
Świat twoja wstęga przepasze
I wdzięk po chmurze roztoczy,
Wracając ziemiom swobodę
I niebom zgodę.
Upracowane wnet lasy
I żywsze łąki pod rosą,
Tknięte uśmiechem twej krasy,
Hołd świeżej woni podniosą,
A burza tobą zmiękczona
Mdleje i kona.
Tak niegdyś, kiedy bój męski
Dwa sławne gubił narody:
Gdy się uczuły zbyt klęski
Dla uwięzionej urody:
Złość na nią w zemstę uzbroi
Pospólstwo Troi.
Już przed kościołem Pallady
Grożą swych nieszczęść przyczynie.
Mimo tak ostrej gromady,
Błagać modłami boginię
Wyńdzie z pałacu Pryjama
Helena sama.
Na boskie ramion ruszenie
I hożą postać z jej krokiem,
Na jej oczema błyśnienie
Twoim zroszone urokiem,
Z rąk im kamienie i strzały
Powypadały.