Dlatego, że już wcale zapomnieli,
Że są śmiertelni, nie żadni anieli,
I że nietylko obuwie, odzienie,
Lub drogi bite kształcą się ustawnie,
Lecz, że się przecież kształci i sumienie,
Jak wszystko (chociaż dziś to brzmi zabawnie) —
Dlatego, że myśl nic u nich nie waży,
Że nad pisarzy wolą arendarzy,
A, będąc dobrzy, znieść prawdy nie mogą,
Iż pierw stradali prawdom wyrażenia
I ów miłości głos Rogu dziecięcy,
Co, kwiatem wabiąc, chłodami ocienia
Szczerym nie będąc, jako ryk bydlęcy.
Lecz w przezroczyste owianym półcienia,
Fałd tajemniczych pełnym i osłonek —
Dlatego, że mu mistyczny pierścionek
Zdjęli, jak doży, co zhańbił tiarę
Lub niebieskiemu morzu złamał wiarę —
Dlatego, że ów pierścień sfrunął w łódkę
Szpiega, który go zastawia za wódkę,
A potem z głupią żoną czyta sennik,
Pewny, że prawdy nikt mu w twarz nie rzecze,
Bo Kochanowskich wspomni i uciecze. —
Dlatego mają dziś Warszawski Dziennik —
Dlatego żują klątwę, co nie zamrze,
Aż znowu święta księga się odmodli
Jota po jocie i klamra po klamrze...
Podli, bo niemi, i niemi, bo podli!