Gwiazdy spadają w dal jedna za drugą
Niby łzy nocy bezgłośne i senne,
A każda ciemność znaczy jasną smugą,
Co płynie za nią, jak echo promienne...
A gdzieś na pustej wykoszonej łące
Pod mgły wieczornej widmowym obłokiem
Białe narcyzy nikłe i więdnące
W gasnące gwiazdy patrzą bladem okiem.