Obozowiskiem koczuję po ziemi:
I nie mam nigdzie spoczynku dla głowy —
zawsze smutno mi i wszędzie źle mi
czekam, rychłoż zmilknie gwar bojowy.
Niedługo zwinąć przyjdzie mi namioty —
I z żalem patrzę wstecz, w ubiegłe noce:
Jak wiele pracy — jak wiele tęsknoty,
Jak wielkie trudy — jak liche owoce!
I tylko czasem w kradzione godziny,
Kiedy przycichnie ta walka jałowa:
Duch mój ulata w pieśniowe krainy,
Trwożny, czy spełni swych przeznaczeń słowa.