Miała matka trzech synów,
Dwóch mądrych było w domu,
A trzeci, najładniejszy,
Wstąpił do Legionów.
I poszedł na wojenkę,
Proch wąchał i bagnety,
A żadna ci go kula
Nie doszła, niestety.
Za rok wraca do domu
I jedzie se bez pole,
Na piersiach mu dyndają
Trzy złote mendole.
A jeden dostał za to,
Że Moskali omijał,
Drugi mu przysłał cesarz,
Bo wszy dzielnie bijał.
A trzeci złoty medal
Na wstążce zawieszony
Kupił sobie w Krakowie
Za cztery korony.
Buciska podarł całkiem,
Zarekwirował szkapę,
A że kulawa była,
Zdrutował jej łapę.
I wraca do matuli,
A matula w koszuli
Wyszła na powitanie,
Sprawiła mu lanie.
Oj, matulu, matulu!
Lepiej pilnować roli
Niżeli do Legionów
Iść szukać mendoli.
Po Polskę cię, huncwocie,
Posłałam w krwawe pole,
A ty mi austriackie
Przynosisz mendole.
Wynoś się na front znowu,
Nie dam ci gnić w chałupie,
A cesarskie mendole
Powieś se na... słupie.