Wyobraź sobie, że spotkałeś bohatera jednej z lektur obowiązkowych. Podczas Waszej wspólnej przygody dokonał on czynu godnego podziwu. Napisz o tym opowiadanie. Wypracowanie powinno dowodzić, że dobrze znasz wybranego bohatera.

Autorka opracowania: Adrianna Strużyńska.

Wszystko zaczęło się w zupełnie zwyczajny, pogodny dzień. Niebo było czyste, a wiatr delikatnie poruszał liśćmi drzew. Wziąłem plecak, włożyłem kapelusz i ruszyłem na samotną wędrówkę poza miasto. Lubię takie chwile – tylko ja, przyroda i własne myśli. Na dnie plecaka schowałem książkę, którą czytałem już kilka razy, ale za każdym razem odkrywałem w niej coś nowego. Był to „Mały Książę” Antoine’a de Saint-Exupéry’ego – opowieść o małym wędrowcu z innej planety, który potrafił dostrzegać sercem to, czego nie widać oczami.

Po kilku godzinach marszu dotarłem do rozległej polany, z której rozciągał się widok na dolinę. Usiadłem, żeby odpocząć i napić się herbaty z termosu. Właśnie otwierałem książkę, gdy zauważyłem coś dziwnego na niebie. Najpierw wydawało mi się, że to chmura o nietypowym kształcie, ale po chwili zrozumiałem, że patrzę na balon. A właściwie – dwa balony, połączone liną. W jednym z nich siedział chłopiec z plecakiem i kapeluszem. W drugim – drugi chłopiec, również bardzo młody, o jasnych włosach i spokojnej twarzy. Lecieli nisko, jakby zaraz mieli wylądować. Balony poruszały się niestabilnie, jakby miały problem z utrzymaniem się w powietrzu. Zerwałem się na równe nogi. Przypadek? Marzenie? A może… sen?

Balony stanęły na ziemi kilkadziesiąt metrów dalej. Pobiegłem w ich kierunku. Gdy dobiegłem, pierwszy chłopiec już stał na ziemi i rozwiązywał linę. Drugi jeszcze siedział w gondoli, ale uśmiechał się do mnie ciepło. Rozpoznałem go od razu. To był on. Mały Książę.

– Witaj – powiedział spokojnie, jakby to była najzwyklejsza rozmowa świata. – Czekałem na ciebie.

– Na mnie? – zapytałem zaskoczony.

– Tak. Wiedziałem, że przyjdziesz. Ten chłopiec – wskazał na towarzysza z drugiego balonu – potrzebował pomocy. Ale nie tylko mojej.

Chłopiec, którego jeszcze przed chwilą widziałem w drugim balonie, podszedł nieśmiało. Miał spuszczoną głowę, w oczach ukrywał niepokój.

– Nazywam się Kuba – przedstawił się cicho. – Nie wiem, jak to się stało. Po prostu… znalazłem ten balon. Pomyślałem, że polecę gdzieś daleko. Tam, gdzie nikt się nie będzie ze mnie śmiał.

Mały Książę skinął głową, jakby rozumiał go bez słów.

– Kiedy ktoś czuje się bardzo samotny, często marzy o ucieczce. Ale czasem zamiast uciekać, warto spróbować… polecieć z kimś.

Wtedy zrozumiałem, że ta podróż miała być wspólna. Balony połączone liną symbolizowały coś więcej niż tylko fizyczną więź. To była metafora zaufania, przyjaźni, wspólnego przezwyciężania trudności. 

Po chwili wypiliśmy herbatę z mojego termosu. Kuba zaczął się otwierać. Opowiedział, że w jego szkole rówieśnicy często się z niego śmiali, bo był „dziwny” – lubił czytać książki, rysować i mówić o emocjach. Czuł się wyobcowany i chciał zniknąć. Balon był jego marzeniem – ucieczką i nadzieją.

– A ty? – zapytał mnie niespodziewanie Mały Książę. – Czy nigdy nie chciałeś uciec?

Zastanowiłem się. Każdy czasem chce. Ale najważniejsze, to znaleźć kogoś, kto powie: „Zostań. Potrzebuję cię tutaj”. Wychodziłem na swoje wędrówki, jednak zawsze wiedziałem, że mam do kogo wracać.

– Tak – odpowiedziałem cicho. – Ale zawsze wracam.

Zanim zorientowałem się, co się dzieje, Mały Książę wyjął szkic balonu i narysował nowy – większy, bardziej kolorowy. Wspólnie zaczęliśmy go tworzyć. Kuba znów miał błysk w oku. Pomagał, wymyślał, śmiał się. Kiedy balon był gotowy, spojrzał niepewnie na Małego Księcia.

– Polecimy jeszcze raz?

– Tak – odparł ten z uśmiechem. – Ale tym razem ty polecisz przodem.

Pomogłem im wystartować. Balon uniósł się powoli. Kuba siedział w gondoli sam, ale lina znów łączyła jego balon z drugim – tym, którym sterował Mały Książę. Lecieli razem, równo, bez lęku. Na tle zachodzącego słońca wyglądali jak dwie dusze, które odnalazły się we właściwym momencie. Gdy zniknęli za linią horyzontu, zostałem na polanie sam. Albo może niezupełnie. Na trawie leżał rysunek – baranek w pudełku i napis: „Prawdziwa przyjaźń nie potrzebuje słów, tylko obecności”.

Wróciłem do domu w ciszy. Nie opowiadałem nikomu o tym spotkaniu. Może dlatego, że wiedziałem, iż i tak nikt by mi nie uwierzył. Ale ja wiem, że to się wydarzyło. Czasem, gdy patrzę w niebo i widzę balony, myślę o Kubie. I o tym, że każdy z nas może kiedyś spotkać Małego Księcia. Trzeba tylko być gotowym. W kolejnych dniach często wracałem myślami do tej niezwykłej chwili. Nie mogłem przestać zastanawiać się, skąd wzięły się te balony, jak to możliwe, że spotkałem postać z książki, i – co najważniejsze – dlaczego właśnie wtedy i właśnie ja miałem być częścią tej historii. Może dlatego, że sam, choć nie tak jak Kuba, również nosiłem w sobie ciężar – wspomnienia, niepokoje, pytania bez odpowiedzi. Tamta scena na polanie uświadomiła mi, że każdy z nas potrzebuje czasem kogoś, kto nie tylko wysłucha, ale po prostu będzie obok, bez oceniania, bez pośpiechu. W świecie pełnym hałasu, taka obecność bywa cenniejsza niż tysiąc słów.

Od tamtego dnia noszę w portfelu niewielki rysunek – szkic balonu i napis, który wtedy znalazłem. Jest dla mnie przypomnieniem, że w najzwyklejszych chwilach może wydarzyć się coś, co na zawsze zmieni nasze spojrzenie na świat i ludzi. I że warto być uważnym. Bo nawet jeśli Mały Książę nie przyleci już nigdy więcej, to gdzieś tam, wśród nas, są Kuby – cisi marzyciele, których potrzeba zrozumienia i akceptacji potrafi unieść ich wysoko. Wystarczy czasem powiedzieć: „Jestem tutaj. Nie musisz lecieć sam.”


Przeczytaj także: Mały Książę - charakterystyka

Aktualizacja: 2025-05-13 18:22:20.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.