Tego pięknego, wiosennego dnia Aniela umówiona była na kawę z Robrojkiem, po której mieli razem pouczyć się do kolejnego sprawdzianu. Świeciło słońce, ptaki ćwierkały, wiał lekki wietrzyk i nawet perspektywa wkuwania skomplikowanych wzorów nie była w stanie popsuć Anieli humoru. To była ta magiczna pora roku, gdy wszystko budziło się do życia, a na twarzy każdego napotkanego człowieka malował się uśmiech. Aniela czuła, że dziś będzie to dobry dzień. Na dodatek doszły ją słuchy, że niewierny, niecny Pawełek znowu wylądował na płukaniu żołądka, ponieważ przejadł się smażonym serem. Ta wieść tylko podniosła jej nastrój. Zdecydowała, że wykorzysta ten czas na relaks i naukę, ale zanim to zrobi, musi się upewnić, że zdąży na spotkanie z Robrojkiem.
Myśląc o jedzeniu, Aniela wparowała do kuchni Tosi, mając nadzieję, że na kuchence będzie czekał na nią smakowity obiad. Od progu czuła, jak powinna pachnieć świeżo gotowana zupa, lub pieczone warzywa, ale kiedy weszła do kuchni, okazało się, że jest pusto. Nic też nie wskazywało na to, by ktoś tu wcześniej oddawał się gotowaniu. Zawiedziona Aniela zajrzała do lodówki, w której znalazła jedynie starą sałatę i kilka marnie wyglądających pomidorów. Musiała się zadowolić kanapką z szynką, ale nawet to nie mogło jej przygnębić. Kiedy zaczęła jeść, rozmyślała o tym, co będzie robić z Robertem. Z radością zbierała notatki niezbędne do nauki, marząc o tym, jak w końcu uporają się z tym trudnym materiałem. Kto wie, może nawet uda im się wymyślić sposób na ułatwienie sobie nauki?
Kiedy tak jadła i zbierała notatki, nagle usłyszała hałas dobiegający z holu. Zdziwiła się, słysząc donośny głos Mamerta, który domagał się swojego pasa. „Mamerciątka”, przemknęło przez głowę Anieli, a ciekawość pchnęła ją w kierunku schodów. Zeszła zatem na dół, gotowa zobaczyć, co się stało. Tam zastała iście dantejską scenę: Tosia płakała w kąciku, Tomcio i Romcia wyglądali jak uosobienie zranionej niewinności, Mamert był czerwony na twarzy, a ciotka Lila, ewidentnie zdenerwowana, próbowała ogarnąć chaos. Na dodatek o ścianę holu stały oparte obrazy ciotki Lili, co wydało się Anieli bardzo zastanawiające. Starsza pani raczej nie wynosiła dzieł ze swojej pracowni, zatem zaskoczyło to bardzo Anielę. Jakie w ogóle obrazy?
Aniela, widząc sytuację, poczuła, że coś trzeba zrobić. Mamert uspokoił się i odetchnął.
Aniela zadzwoniła do Roberta, by odwołać spotkanie, a ten, zdziwiony całą sytuacją, zdecydował, że dołączy do poszukiwań zaginionych dzieł sztuki. Wkrótce pięcioosobowa grupa wyruszyła z domu, by odtworzyć trasę Tomcia i Romcia z obrazami. Po drodze Aniela czuła, jak powietrze napełnia ich energią. Może to nie był typowy dzień, ale w pewien sposób był to dzień pełen przygód.
Udało im się ostatecznie odzyskać pięć z sześciu sprzedanych obrazów. W szóstym przypadku nowy właściciel, starszy pan o długiej brodzie, tak bardzo przywiązał się do swojego dzieła, że zdecydował się jeszcze do niego dopłacić i kazał serdecznie pozdrowić artystkę. Aniela i Tosia pozwoliły na to, uznały bowiem, że to jednak dobry interes. Z poczuciem ulgi i radości wrócili do domu, ciesząc się z sukcesu. Ciotka Lila po zobaczeniu ostatecznej kwoty także jakoś nie protestowała, a Tomcio i Romcia byli z siebie dumni. Niekwestionowani bohaterowie dnia!
Wieczorem, po powrocie do domu, Aniela usiadła z Robertem na kanapie, opowiadając mu o całej sytuacji. Ich plany na wspólne uczenie się zostały trochę pokrzyżowane, ale może to i lepiej – zdobytą wiedzę z pewnością wykorzystają przy kolejnej akcji ratunkowej. Razem śmiali się z wybryków dzieciaków, a Aniela czuła, że to był jeden z tych dni, które zapamięta na długo. Mimo chaosu, jakie przyniosły wydarzenia, były one z pewnością niepowtarzalne. Czasami, myślała, życie potrafi zaskakiwać w najbardziej nieoczekiwany sposób, a to sprawia, że każdy dzień jest wyjątkowy.
Aktualizacja: 2024-10-12 14:31:47.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.