Napisz opowiadanie o swojej przygodzie z Pinokiem

Autorka opracowania: Marta Grandke. Redakcja: Aleksandra Sędłakowska.

Pew­ne­go dnia po­dró­żu­jąc przez kraj, spo­tka­łam drew­nia­ne­go pa­ja­cy­ka imie­niem Pi­no­kio. Po­zba­wio­ny to­wa­rzy­stwa, wę­dro­wał dro­gą i gwiz­dał, zu­peł­nie jak praw­dzi­wy chło­piec. Za­trzy­ma­łam go i po­zdro­wi­łam, a on rów­nież we­so­ło się ze mną przy­wi­tał. Po­wie­dział, że wra­ca do domu, do swo­je­go ojca i za­py­tał, czy mam ocho­tę wę­dro­wać ra­zem z nim. Szyb­ko i chęt­nie się na to zgo­dzi­łam, bo w to­wa­rzy­stwie za­wsze przy­jem­niej mija dro­ga.

Wę­dro­wa­li­śmy tak przez dłuż­szy czas, ale Pinokio upar­cie twier­dził, że zna do­sko­na­le dro­gę do naj­bliż­sze­go mia­sta. Wie­rzy­łam mu, po­nie­waż szedł raź­no i pew­nie, spra­wiał za­tem wra­że­nie, że naj­bliż­sza oko­li­ca nie jest mu obca. Po­nad­to wę­dro­wał do swo­je­go ojca, za­tem są­dzi­łam, że musi po­cho­dzić z tego miej­sca i że miesz­ka on gdzieś bli­sko.

Pierw­sze wąt­pli­wo­ści po­czu­łam, gdy po raz dru­gi zo­ba­czy­łam taką samą, omsza­łą ska­łę, któ­rą już mi­ja­li­śmy. Na po­cząt­ku są­dzi­łam, że była po pro­stu po­dob­na do po­przed­niej, ska­ły bo­wiem nie róż­nią się spe­cjal­nie mię­dzy sobą. Nie po­wie­dzia­łam nic za­tem i da­lej wę­dro­wa­łam z pa­ja­cy­kiem. Jed­nak po pew­nym cza­sie znów uj­rza­łam po­dej­rza­ną ska­łę ob­ro­śnię­tą mchem. Wte­dy na­ra­sta­ją­ce we mnie po­dej­rze­nia za­mie­ni­ły się w pew­ność. Spo­koj­nie za­py­ta­łam Pi­no­kia, czy zna dro­gę, któ­rą idzie­my. Pa­ja­cyk zde­cy­do­wa­nym gło­sem na­tych­miast od­po­wie­dział, że “tak, szedł nią set­ki razy”. Wte­dy wy­da­rzy­ło się coś nie­sa­mo­wi­te­go - jego nos tro­chę urósł. Za­py­ta­łam więc, czy tra­sa ta pro­wa­dzi do domu jego ojca, a Pi­no­kio znów po­twier­dził. I po­now­nie jego nos za­czął ro­snąć. Do­my­śli­łam się, że dzie­je się tak, kie­dy lal­ka kła­mie. Za­trzy­ma­łam się i oświad­czy­łam, że nie idę ni­g­dzie da­lej, do­pó­ki pa­ja­cyk nie po­wie mi praw­dy. Ten nie ustę­po­wał w swo­ich za­pew­nie­niach. Jego nos osią­gnął już wów­czas na­praw­dę im­po­nu­ją­ce roz­mia­ry. Za­rzu­ci­łam mu, że przez nie­go się zgu­bi­li­śmy i nie do­trze­my do mia­sta. Pi­no­kio wów­czas za­czął pła­kać i za­prze­czać, a jego nos nie­ustan­nie się wy­dłu­żał. Wi­dok był na­praw­dę gro­te­sko­wy.

Za­czę­łam się za­sta­na­wiać, co z tym wszyst­kim zro­bić. Mu­sia­łam do­trzeć do mia­sta, ale nie mo­głam po­rzu­cić pła­czą­ce­go Pi­no­kia w środ­ku lasu. Na dro­dze oprócz nas nie było ży­wej du­szy, co mnie tro­chę mar­twi­ło. Za­czę­łam uspo­ka­jać pa­ja­cy­ka i za­sta­na­wiać się, co da­lej.

Mie­li­śmy szczę­ście. W pew­nym mo­men­cie, kie­dy Pi­no­kio prze­sta­wał pła­kać, z po­bli­skie­go drze­wa zle­ciał dzię­cioł. Sły­szał na­szą dys­ku­sję i wy­ja­śnił mi, jak dojść do naj­bliż­szej miej­sco­wo­ści. Na­stęp­nie też był tak uprzej­my, że swo­im ostrym dzio­bem skró­cił nos Pi­no­kia tak, że miał on zno­wu zwy­kły roz­miar. Pa­ja­cyk bar­dzo się ucie­szył i mu po­dzię­ko­wał. Obie­cał też, że prze­sta­nie pła­kać, ale ja­koś mu nie wie­rzy­łam.

Dzię­cioł do­brze nam do­ra­dził. Kie­ru­jąc się jego wska­zów­ka­mi, do­tar­li­śmy przed zmro­kiem do naj­bliż­szej miej­sco­wo­ści. Prze­no­co­wa­li­śmy tam, a na­stęp­ne­go dnia każ­de z nas ru­szy­ło da­lej w swo­ją dro­gę. Pi­no­kio bar­dzo wy­lew­nie się ze mną wcze­śniej po­że­gnał.


Prze­czy­taj tak­że: List zachęcający do przeczytania książki Pinokio

Ak­tu­ali­za­cja: 2024-09-19 15:11:48.

Sta­ra­my się by na­sze opra­co­wa­nia były wol­ne od błę­dów, te jed­nak się zda­rza­ją. Je­śli wi­dzisz błąd w tek­ście, zgłoś go nam wraz z lin­kiem lub wy­ślij ma­ila: kon­takt@po­ezja.org. Bar­dzo dzię­ku­je­my.