Pogrzeb kapitana Meyznera – interpretacja

Autorką interpretacji jest: Paulina Słoma.

Juliusz Słowacki to jeden z najbardziej rozpoznawalnych poetów epoki romantyzmu polskiego. Wśród jego utworów znaleźć można zarówno powieści poetyckie, dramaty oraz liczne poematy. Dzieła Słowackiego charakteryzują oryginalnością pod kątem treści i poruszanych motywów.

  • Pogrzeb kapitana Meyznera - geneza
  • Pogrzeb kapitana Meyznera - analiza utworu i środki stylistyczne
  • Pogrzeb kapitana Meyznera - interpretacja wiersza
  • Pogrzeb kapitana Meyznera - geneza

    Bohaterem wiersza jest autentyczna postać – kapitan Józef Meyzer. Był on uczestnikiem powstania listopadowego, po czasie trafił na emigrację. Swoje życie zakończył w Paryżu 21 października 1841 roku. Ostatnie lata Meyzner spędził w nędzy – z tego powodu mógł zostać pochowany w zbiorowej mogile. Polskiej Emigracji udało się zapobiec temu smutnemu losowi. Wśród społeczności zorganizowana została zbiórka, dzięki której możliwe było zorganizowanie bardziej godnego pogrzebu dla zasłużonego kapitana.

    Wydarzenia poprzedzające pogrzeb Meyznera – opisane przez Słowackiego – był ważnym wydarzeniem dla reprezentantów emigracji polskiej. Utwór opublikowany został cztery lata po wydarzeniu w „Głosie Wielkopolskim”.

    Pogrzeb kapitana Meyznera - analiza utworu i środki stylistyczne

    Utwór łączy w sobie cechy liryki refleksyjnej i opowieści poetyckiej, w której liryczny podmiot zbiorowy rozmyśla nad losem człowieka, który mimo dokonania czynów ważnych dla kraju skazany zostaje na nędzę. Utwór kończy apostrofa do Boga, w której podmiot liryczny prosi o to, by podobne zdarzenia nigdy nie miały już miejsca. Liczne pytania retoryczne – również dotyczące losu powstańca – podbudowują nastrój wiersza, pełen zadumy i żalu.

    Utwór nosi cechy relacji – z tego powodu do treści wiersza wprowadzono anafory – powielenia niektórych wyrażeń („I przyszli”, „I rzekli”, I płachtę”) nadają wypowiedzi lirycznej dynamizmu. Dzięki tym zabiegom możliwe stało się ukazanie akcji poprzedzającej sam pogrzeb.

    Metafory („nocy błękitów”) oraz epitety („szpitalna jędza”, „matczynego żalu”) potęgują poczucie smutku i zadumy nad losem bohatera utworu. Podobną rolę ogrywają wykrzyknienia, które dostrzec można w utworze. Służą one podkreśleniu silnych emocji, jakie wywołała sytuacja życiowa Meyznera.

    Pogrzeb kapitana Meyznera - interpretacja wiersza

    Czytelnik już od pierwszych wersów wiersza wprowadzony zostaje w wydarzenia, które stanowią tematykę utworu:

    Wzięliśmy biedną trumnę ze szpitalu
    Do żebrackiego mieli rzucić dołu

    Utwór otwierają wersy wprost opisujące los, który mógłby przypaść kapitanowi Meyznerowi. Pochowany w zbiorowej mogile, czyli w miejscu, gdzie grzebano ludzi bezdomnych i nędzarzy, było realnym zagrożeniem, na które nie mogli pozwolić przedstawiciele emigracji polskiej. Kolejne wersy poruszają zagadnienie niesprawiedliwego traktowania zasłużonego dla kraju człowieka:

    Ani łzy jednej matczynego żalu,
    Ani grobowca nad garstką popiołu!
    Wczora był pełny młodości i siły —
    Jutro nie będzie nawet — i mogiły.

    Dla podmiotu lirycznego oczywiste było, że człowiek taki jak Józef Meyzner pochowany powinien zostać z honorami. Wizja zapomnianej przez potomnych zbiorowej mogiły napełniała go niedowierzaniem i strachem. Ostatnie godziny Meyznera również napełniały osobę mówiącą bólem – zakładała ona, że powinien umierać otoczony wielkimi honorami. Swojemu niedowierzaniu podmiot liryczny daje wyraz w kolejnych kilku wersach:

    Gdyby przynajmniej przy rycerskiej śpiewce
    Karabin jemu pod głowę żołnierski!
    Ten sam karabin, w którym na panewce
    Kurzy się jeszcze wystrzał belwederski,
    Gdyby miecz w sercu lub śmiertelna kula —
    Lecz nie! — szpitalne łoże i koszula!

    Kolejne strofy opisują w sposób fabularyzowany identyfikację zwłok. To smutne wydarzenie włączone zostało w utwór bardzo szczegółowo – zabieg ten miał za zadanie po raz kolejny podkreślić, w jaki sposób Meyzner zakończył swoje życie i jaki los mógł spotkać jego ciało:

    Dziś przyszedł chciwy jałmużny odźwierny
    I przyszły wiedmy, które trupów strzegą,
    I otworzyli nam dom miłosierny,
    I rzekli: „Brata poznajcie waszego!
    Czy ten sam, który wczora się po świecie
    Kołatał z wami? — Czy go poznajecie?”

    Na uwagę zasługuje opis postaci, które przyjęły do domu pogrzebowego przyjaciół kapitana. Zarówno „chciwy odźwierny” jak i „wiedźmy strzegące trupów” to określenia, które w dobitny sposób prezentują charakter postaci zajmujących się zwłokami. Bezlitośni, skupieni na swoim własnym zysku ludzie pełnili opiekę nad ciałem uczestnika powstania listopadowego. Oględziny zwłok opisane zostały wyjątkowo dosadnie i brutalnie:

    płachtę z głowy mu szpitalną zdjęto
    Nożem pośmiertnych rzeźników czerwoną
    Źrennicę trzymał na blask odemkniętą

    Z wersów tych czytelnik dowiedzieć się może, że ciało Meyznera nosiło na sobie ślady, być może, sekcji zwłok („nożem pośmiertnych rzeźników czerwoną”) oraz że po śmierci oczy miał otwarte. Makabryczny widok szybko znika z oczu osób identyfikujących ciało – rozpoznając w nim swojego dawnego przyjaciela proszą zgromadzone kobiety, by te zamknęły trumnę.

    Więceśmy rzekli wiedmom, by zawarły
    Trumnę, bo to jest nasz brat — ten umarły.

    Dowiadując się od personelu domu pogrzebowego o możliwym losie, jaki czekać może ciało Meyznera, obecny w pomieszczeniu młody człowiek zaproponował, by zorganizowano zbiórkę na godny pogrzeb kapitana i sam pierwszy zaoferował swoją monetę:

    Więc ów młodzieniec, męki czując szczere,
    Wydobył złoty jeden pieniądz drobny

    Zebrani przedstawiciele emigracji chętnie przystąpili do zbiórki. Tym samym społeczności polskiej udało się ocalić ich przedstawiciela przed nędznym pochówkiem w zbiorowej mogile.

    Utwór kończy się bezpośrednim zwrotem do Boga. Podmiot liryczny, przemawiający w imieniu ogółu, zwraca się do niego, by pamiętał o pozostałych osobach, które kończą swoje życie na emigracji.

    Ale Ty, Boże! który z wysokości
    Strzały Twe rzucasz na kraju obrońce,
    Błagamy Ciebie przez tę garstkę kości,
    Zapal przynajmniej na śmierć naszą — słońce!

    Wznosząc błagalną modlitwę do Boga zbiorowy podmiot liryczny prosi, by ten kierował ich losami w taki sposób, by już nigdy nie powtórzyło się to, co niemal doszło do skutku w przypadku pogrzebu kapitana Meyznera.


    Przeczytaj także: Sowiński w okopach Woli interpretacja

    Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.