Józef Czechowicz, fot: Kurier Codzienny, Narodowe Archiwum Cyfrowe
Wiersz „Przemiany” dotyka fundamentalnych prawd o istnieniu człowieka. Czechowicz porusza kwestie nie tyle wpisane w prąd poezji dwudziestolecia międzywojennego, ile kwestie ponadczasowe, nigdy nieginące w świadomości ludzkiej. Pytania o sens bytu i siłę sprawczą, która pozwoliła człowiekowi na zaistnienie w świecie zadaje Czechowicz w swoim wierszu z pozycji wytrawnego znawcy ludzkiej natury. I nie tylko pytania te zadaje, ale udziela na nie odpowiedzi. Pomimo powagi podjętego tematu udało się stworzyć Czechowiczowi w „Przemianach” atmosferę intymności łączącą go z odbiorcą tekstu.
„Przemiany” to obraz kruchości, ulotności ludzkiego istnienia. W licznych metaforach, symbolach i tajemniczych określeniach ukrył autor strach, niepewność i smutek człowieka czasów międzywojennych. Tak charakterystyczny dla Czechowicza nastrój pogranicza bajki i prawdziwości sprawia, że między autorem a odbiorcą tworzy się więź, atmosfera intymności i zrozumienia. Duża doza ironii powracająca ciągle w „Przemianach” jeszcze bardziej, o dziwo, cementuje tę atmosferę.
Utwór otwiera główna metafora – ujęcie toku życia ludzkiego jako ruchu spadającego meteoru. Oczywista jest tutaj wymowa katastroficzna tej metafory – jej spełnienie zamyka opis upadku owego meteoru. Zatem cały utwór objęty jest pewnego rodzaju klamrą. Meteorem nazywa autor adresata lirycznego. Bardzo ciekawy stosunek łączy te dwie postacie. Czechowicz rysuje postać człowieka przekonanego o własnej doskonałości i niezawodności. Aby to podkreślić porównuje Czechowicz myślenie owego człowieka do toku pracy mechanicznej maszyny. Najważniejsza sfera ludzkiego jestestwa – umysł, zdegradowany zostaje do mechanizmu rytego w metalu, gdzie myśli krążą po kółkach – zupełnie jak w zwykłym zegarku. Taki metaforyczny sposób przedstawienia tłumaczy zjawisko monotonności, myślenia zamkniętego w wąskim zakresie. Myślenie takie nie jest twórcze, adresat liryczny jest człowiekiem pozbawionym wyobraźni. Jego myśli mają charakter mantry, powtarzanych w kółko bzdur, bełkotliwego bezsensu. Człowiek z wiersza „Przemiany” nie tyle żyje, ile bezbronnie, tępo egzystuje. I co najgorsze, nie daje Czechowicz złudzeń co do poprawy tego stanu – parenetyczne zdanie „nigdy nie wyjdę z tych kółek” nie pozostawia żadnych złudzeń. Mamy więc opis człowieka – mechanizmu doskonałego. W ten opis wkrada się jednak duża dawka ironii. Jej przejawami są zdrobnienia: „maleńki motorek”, „drucik” – z pozoru niewinne spieszczenia nabierają barwy ironicznej, wręcz pogardliwej, gdy zestawione zostają z opisem żywego człowieka. Ironia włożona jest jakby w usta adresata lirycznego, rola Czechowicza jest tutaj poboczna – autor zdaje się tylko odpowiadać, a raczej powtarzać słowa człowieka – meteoru. Jednym z najbardziej ironicznych momentów jest wers brzmiący: „Jak na mechanizm przystało”. Słowo „mechanizm” zastępuje domyślnie „człowieka”. Prostota tego wersu, umieszczanie tak ważnej, mocno zabarwionej emocjonalnie informacji w kilku zaledwie wyrazach daje niesamowity efekt. Oddaje mianowicie nie tyle ironię, ile pogardę. Nie można utożsamiać jej z pogardą dla swej postaci człowieka, ale dla toku jego myślenia jak najbardziej. Jest to odpowiedź Czechowicza na kult maszyny i techniki tak popularnej wśród współczesnych mu poetów. „Jesteś system mechanicznie doskonały” – mówi Czechowicz, jakby przytaczając słowa samego adresata. Następuje tu odczłowieczenie żywej istoty – „jesteś system” a nie „jesteś systemem”. Dzięki takiemu określeniu adresat liryczny staje się kimś obcym, dalekim dla odbiorcy wiersza. Ale autor naumyślnie tworzy tutaj taką atmosferę. To oddalenie zaistniało tylko po to, by zaraz powrócić w zupełnie odwrotnej formie. Bowiem człowiek – maszyna, ten doskonały twór cywilizacji zaczyna płakać.
Przejście pomiędzy drugą a trzecią strofą jest płynne, łączą się one ze sobą, jedna wynika z drugiej. Rozpoczęcie trzeciej strofy „oto płaczesz” jest skutkiem poprzedniego stwierdzenia „i nagle się coś zepsuło”. Inwersje w tym zdaniu jeszcze lepiej odzwierciedla przewrót, przemianę jaka zaczęła dokonywać się w adresacie lirycznym. „Zepsuciem” nazywa Czechowicz pierwszą, typowo ludzką cechę charakteru, z jaką spotykamy się u adresata lirycznego. Autor nie napisał tu co sprawiło płacz człowieka. Jednak atmosfera, emocje zawarte w strofie trzeciej oddają dezorientację, strach i niepewność tego, co ma się stać. To, co do tej pory było klarowne („linie proste”, „kwadraty”), staje się dziwne i niezrozumiałe („falują”, „romby”). Końcowy wers strofy tłumaczy przyczynę płaczu – człowiek zdał sobie w końcu sprawę z nieuchronności własnej śmierci. Czechowicz przywołuje tu obraz Sądu Ostatecznego. Eufemistycznie określa cielesną śmierć – „otworzyły się oczy niebieskie”. Następnie, używając metafor i epitetów metaforycznych, Czechowicz kreuje swoją wizję końca świata. Jest to obraz surrealistyczny, gdzie przenikają się światy ludzi i aniołów, gdzie otwiera się nowy wymiar, w którym nie ma przestrzeni i nic nie podlega prawom fizyki. Elementami świata ziemskiego są: witryna sklepu, ludzie, tramwaje. Równolegle z nim współistnieją: Sąd (skonfrontowany z witryną sklepową początkowo daje skojarzenie budynku administracyjnego, dopiero później przychodzi na myśl skojarzenie Sądu Ostatecznego), archanioły, chmurne morze, mgliste rydwany. Nie można powiedzieć, gdzie fizycznie kończy się świat ziemski, a zaczynają zaświaty. Służy temu epitet metaforyczny: „chmurne morze faluje przez ląd”. Zarzucenie przestrzeni obrazuje opis: „ulicami skroś tramwaje w poprzek | suną mgliste rydwany | pod mostami”. „Dziwności” dostarczają też anomalia pogodowe – charakterystyczne „różowe błyskawice” letniej burzy występują w grudniu.
Człowiek z wiersza „Przemiany” postawiony został w zupełnie dla niego nowej i obcej sytuacji. Początkowo powolne metamorfozy dokonane za sprawą płaczu, osiągają coraz szybsze tempo. Anafora „otworzyły się oczy niebieskie” tym razem służy zobrazowaniu myśli człowieczych. Jak klatki filmu, zaczynają migać w głowie człowiekowi fragmenty z jego życia. Przede wszystkim zmienia się tu stosunek czytelnika do adresata lirycznego. Zaczyna dostrzegać w nim człowieka, pojawia się nowe uczucie – litość.
Przywołane zostają obrazy dojrzałości, dzieciństwa i młodości człowieka. Anachroniczność tych obrazów jest specjalnym zabiegiem Czechowicza – odzwierciedla zagubione jeszcze, rozproszone myśli człowieka – meteoru („nie możesz tego objąć szlifowanym w żelazie rozumem”). Przypomnienie człowieka jako marynarza w Azji można skojarzyć z współczesną Czechowiczowi wizją tzw. „żółtej zagłady”, ze strachem przed napływającą masą techniki i nowoczesności.
Kolejna anafora („myśli proste falują”) pozwala czytelnikowi powrócić do obrazu otoczenia „spadającego” człowieka. Wraz z zbliżającą się katastrofą, ciągle rosnącym napięciem zmienia się krajobraz – światy zamazują się, panują ciemności. Jedyne jasne punkty – latarnie – gasną przez wiatr zwiastujący upadek. W kulminacyjnym momencie dokonuje się spełnienie obaw i człowiek w chwili zagrożenia zwraca się do Boga. Czechowicz nazywa go „Władyką”, co w religii prawosławnej oznacza zwierzchnik kościoła. Innym tłumaczeniem jest staropolskie znaczenie tego honoru jako „pan”, „zwierzchnik”. W domyśle więc człowiek zwraca się do Boga. Jest to jedyny moment, w którym bezpośrednio odzywa się adresat liryczny. Drukowane, wielkie litery przykuwają wzrok czytelnika. Zabieg ten jeszcze dosadniej obrazuje rozpacz, bezbronność człowieka wobec siły wyższej. W końcu następuje spełnienie.
Tutaj Czechowicz wychodzi z cienia obserwatora i tłumaczy sytuację, w której znalazł się bohater wiersza. Kiedy po raz pierwszy mówił o nim Czechowicz, mówił słowami: „żyjesz i jesteś meteorem”. W ostatniej strofie mówi: „otóż i jesteś umarły( )spadłeś piękny meteorze”. Zatoczone zostało więc koło – od życia do śmierci. Ciekawym jest również ostatni wers: „na zupełnie inną planetę”. Te krótkie słowa tłumaczą, że człowiek nigdy nie może być pewien, jaki będzie jego los i jak długo on sam będzie trwać.
Przywołane w wierszu motywy Biblijne związane z końcem świata jeszcze wyraźniej podkreślają katastroficzną wymowę całego utworu. Sytuacja Polski w latach międzywojennych porównana została do zbliżającego się wypełnienia przepowiedni Apokalipsy. Połączenie symboliki wierzeń ludowych( lot spadającego meteoru, był zwiastunem wielkich wydarzeń) z symbolami biblijnymi( trąby, archanioły, Sąd Ostateczny, rydwany) i umieszczenie ich w codzienności polskiego strachu przed wybuchem kolejnej wojny, stało się obrazowym przedstawieniem zagłady ludzkości.
Metafora ludzkiego życia jako lotu spadającego meteoru, tworząca klamrę( od przedstawienia sylwetki człowieczej do jego upadku) nie daje żadnych nadziei na zmianę sytuacji. Człowiek dwudziestolecia międzywojennego skazany jest na zagładę. Przypomina to historię biblijną pierwszych ludzi – grzech, śmierć spowodowały naznaczenie piętnem zagłady kolejne pokolenia.W szczególności pokolenie człowieka – meteoru.
Pomimo zastosowania przez autora formy wiersza wolnego, licznych przerzutni (zarówno międzywersowych jak i międzystroficznych) i w dużej mierze zarzuceniu znaków interpunkcyjnych, „Przemiany” to wiersz płynny, brzmieniowo spoisty. I co bardzo ważne – brzmienie wiersza doskonale odzwierciedla jego treść.
Proces zmian w ludzkiej psychice jest procesem powolnym, nie ma w nim gwałtownych zwrotów. Podobnie w brzmieniu wiersza – intonacja głoskowa zmienia się w trakcie czytania, ale zmienia się harmonijnie – jedne brzmienia przechodzą w kolejne, jak w utworze melicznym. W pierwszej strofie jest wyraźne nagromadzenie spółgłoski drżącej „r”. Występują rymy dokładne( „krew – nerw”) jak i przybliżone, w postaci asonansów( „tętni – maleńki – ręki”). Juz w pierwszej strofie słychać zbliżające się napięcie, przygotowanie do czegoś ważnego. Strofa pierwsza kończy się wersem: „od mózgu biegnie do ręki drucik nie nerw”. Pomimo braku znaków przestankowych, wyraźnie oddzielają się od siebie wyrażenia „drucik” i „nie nerw”. Jest to zabieg, pozwalający na płynne przejście z pierwszej strofy do drugiej. Strofa druga jest brzmieniowo spokojniejsza, widać wyraźne nasycenie głoskami: „m” i „n”, które oddają melodyjny charakter tej strofy. Oczywiście melodyjności nadają również asonanse: „przystało – kółkach – kółek – doskonały – zepsuło”.
Nie jest to jednak wyraźna melodia, raczej nucenie, jako że wers ten mówi o budowie psychiki adresata lirycznego. Podobnie jak wers pierwszy, tak ten kończy się pewnego rodzaju zastojem( „i nagle się coś zepsuło”).Po raz kolejny pozwala to na płynne przejście melodii wiersza do kolejnej strofy. Wyróżniony graficznie początek trzeciej strofy: „ oto płaczesz” jest zabiegiem mającym na celu zwrócenie uwagi czytelnika. Sugestia ta potęgowana jest przez delikatną melodię strofy poprzedniej. „Oto płaczesz” mocno odcina się od reszty tekstu, ale po raz kolejny spotykamy się z wyrównaniem rytmicznym, którego rolę spełnia przerzutnia:
Oto płaczesz
Po kątach trudno znaleźć przeszły tydzień
Niejednoznaczność tej przerzutni sprawia, że można ją przeczytać w odniesieniu do wersu pierwszego, jak i drugiego ( byłby wtedy związek przyczynowo – skutkowy: szukać czegoś po kątach). Właśnie ta niejednoznaczność „wciąga” wyraźne emocjonalnie „oto płaczesz” w głąb strofy trzeciej. Zakończenie tej strofy jest obrazowym przejściem do innego wymiaru, w którym ma znaleźć się adresat liryczny.
Dobitnym stwierdzeniem zmiany otoczenia jest pierwszy wers strofy czwartej: „otworzyły się oczy niebieskie”. Zwrot ten ma charakter anaforyczny, rozpoczyna również strofę piątą. W strofie czwartej występuje nagromadzenie nosówek „ą” i „ę”. Pomagają one czytelnikowi wyobrazić sobie współistniejące równolegle światy. Łączą je wyraźnie bardzo liczne aluzje brzmieniowe– od tych bardzo dalekich po wyraźne asonanse, występujące też w następnej strofie: „nawzajem – tramwaje – faluje”, „Azji – zarazem – gimnazjum – namnożyło – ogromnym – tłumem – rozumem” itp.
Najważniejszy, kulminacyjny moment wiersz również charakteryzuje się ścisłym związkiem brzmieniowym dobranych wyrazów: „zaćmiewa – gdzie – dmie – ciemności”, „wichura – latarnie – ponura – przygarnij”, „wołasz – władyko – umarły”.
Tak więc lot meteoru, nastrój rosnącego zmiennie, choć harmonijnie napięcia w kulminacyjnym momencie przeradza się w najsilniejsze postacie początkowych emocji. Pewność siebie, duma zamieniają się w niepewność, dezorientację aby później przeistoczyć się w strach przed katastrofą, której dopełnieniem jest kompletna bezradność człowieka i błaganie o litość(„WŁADYKO PRZYGARNIJ”).
Pomimo liryki w drugiej osobie, jaką jest wiersz „Przemiany”, odbiorca nie może oprzeć się wrażeniu, że ma do czynienia nie z ironiczną obserwacją lirycznego „ty”, lecz ma do czynienia za smutnym monologiem Józefa Czechowicza.
Aktualizacja: 2024-06-26 14:19:54.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.
mnie teoria smutnego monologu również nie przekonuje.
omawiam ten wiersz na prezentacji maturalnej pod kątem zawartej w nim myśli surrealistycznej... może warto na to spojrzeć w ten sposób?
smutny monolog J Czechowicza?? chyba raczej ironia rzucona piewcom mechanizacji (futurysci,awangarda etc)? btw identyfikacja autora z głosem lirycznym nie ma podstaw...moglby to byc dowolny obserwator lub poeta w ogole.