Dla czegoś smutna duszo!

Dla czegoś smutna duszo! co cię boli?
Jakich chmur brzemię opadło twe czoło?
Bo tylu braci widzę tu w około,
A każdy dźwiga swe jarzmo niewoli!...
Bo widzę przeszłość pełną wielkiéj chwały,
I lud któremu dano upaść marnie,
Któremu tylko pamiątki zostały
I wiara w przyszłość — na ducha męczarnie!...
Gdy człowiek przeżył — co tu przeżyć może,
Przebolał wszystkie najkrwawsze już blizny,
Nic tutaj niema — prócz wiary — jak morze,
Bezdennéj, wielkiej, w przyszłość swéj ojczyzny...
Więc kiedy spotkam brata, co ma serce,
Kiedy przeczuję jaką chrobrą duszę,
To go w objęcie porwę — i uduszę
Raczéj, niż oddam na łup, gdzie szyderce —
Toć brat mi każdy — potęgą! miłością!...
W objęciu jego — szaleję! topieję!...
I żyję znowu — narodu przyszłością
Co z za krwi, ofiar, łez, chmur — mi się śmieje!...
O Boże! któryś dał mi taką duszę,
Co pierś rozsadza, w podrzutach wściekłości,
Daj mi gorycze — wszystkie ich katusze,
Lecz niech ich widzę — wierzących — w przyszłości...
O! wierzę silny mą wiarą bez końca,
Żebym się pozwał — i zgruchotał światy!
Słońcami nowe pozapadał słońca
I ludzkość odział w ideału szaty...
Wierzę bez końca — w ciemnościach, zaćmieniu,
Za nim duch wieku mąk różaniec zliczy,
I wołam lecąc po twych gwiazd sklepieniu,
Dzięki Ci ojcze! za kielich goryczy!...
Choć pada dusza pod gromu przemieniem,
Z twarzą co oko przerazi szatana,
Zrywa się chwili nowéj uorleniem
I w arfę mieczem uderza: Hozanna!...
Wielka jest przeszłość mojego narodu,
Lecz stokroć większa przyszłość tu go czeka,
Po zmartwychwstania snach, walkach porodu,
Lot nieśmiertelny — do Boga! — z człowieka!...
I gdyby dziś już Bóg kielich odwrócił,
W którym krew naszych męczeństw dla ludzkości,
Lud by się niemą żałością zasmucił
Że stracił palmę wszystkich dni przyszłości!
Choć szatan kusi z trucizną zwątpienia,
Choć wróg nas gorszy, spotwarza i dręczy
W piersiach Bóg naszych brzmi arfą sumienia,
Co nad grobami męczenników jęczy —
I choć nam żywot lawą męki płynie,
Choć całe piekło walczy z bezbronnémi,
Czujem, że Polska przenigdy niezginie,
Dokąd Bóg w niebie — z nas jeden na ziemi!
Coraz to wyżéj duchy jéj się stroją,
Coraz potężniéj grzmi z narodu łona,
A po nad ziemią biali święci stoją,
I Polska — w córę Boga przemieniona!...
On jéj na skronie złożył własne ciernie,
Duch święty z nią na krzyżu cierpi srodze,
Aż zmartwychwstała — odniesie je wiernie
Z światem zbawionym na swéj męki drodze!...

Czytaj dalej: Morskie Oko - Władysław Tarnowski