Z poematu: lica mej ziemi

I.

Jak manna niebios są te wieści ludu,
Tęczą na matki nieśmiertelne wiano,
Pełne anielstwa — i życia — i cudu,
Lecz giną z świtem, niezebrane rano!...
Więc w pochód, w pochód, młode pokolenie,
Nim słońce jutra zbierze je promieniem,
I odda Bogu niewzięte nasienie,
Co wiek w swe piersi niewciągnął natchnieniem!...
Ta wielka ziemia od morza do morza
Leży odłogiem, niema i bez wieści,
Bo nikt nie spytał jej łona, rzek łoża,
O jéj bogactwa, głębie i boleści!...
Więc w pochód, w pochód po ziemi rodzinnej,
Przy piersi rozgrzać lud i ludu myśli,
W płomień zlać iskry ich duszy dziecinnéj
Jak te anioły co do Piasta przyszli...
Bo Polska — to jest ziemia obiecana —
Przez oświecenie ludu do niéj droga,
I lud oświecać — to wypędzać wroga —
A lud zaniedbać — to wspomódz tyrana!...
Więc za skowronkiem od morza, do morza!...
Pieśń nasza cicho wschodzi jako zorza,
Żałosną dumką poczyna swe głosy,
Jakby się żaląc na narodu losy,
Aż w łan szumiące zapłaczą się kłosy,
Smętnym mazurkiem, w wesołość szaloną
Przechodzi raptem, jako wyzwoloną
I Krakowiakiem hasa już wesoła
Aż polonezem w wieków pójdzie koła...
W tych pieśniach różnych ziem wzajemna mowa,
To Ukraina wita gród Krakowa,
A tam Warszawa puszczom Białowieży
Śle pozdrowienie, skąd znowu pieśń bieży
Od skał Kamieńca, ku Wołyniu ranem
I znów przewiewa Sandomiérskim łanem,
Aż ożeniona z dźwiękiem kós górala,
Gdzieś w Morskiém oku przepada jéj fala...

II.

Tyle mogił w Ukrainie,
Tyle zamczysk w Gruzach kona,
Tyle rzek krwią podań płynie,
Krwią od matki Polski łona...
A kto spytał ciebie ziemio,
Kto zapytał twe mogiły,
O popioły co w nich drzemią,
Z iskrą w sercu pełną siły?...
Kto z młodzieńczą w duszy wiarą
Kij pielgrzymi wziął w zapale,
Badać treść twych podań starą,
Co dziś gwieździ tak wspaniale?
Nad dziejowe wstając fale!...
Przebóg Polsko! cóżto znaczy?...
Czy pomarły twoje syny,
Czy zmarniały na tułaczy,
Czyż jam pielgrzym twój jedyny?...
Od Czorsztyna do Ostroga
Héj! od Gopła do Tatr szczytu,
I od świątyń Swentoroga
Do Wawelskich baszt błękitu...
Od kurhanów Ukrainy
Do Chocima łąk zielonych,
Od Boremla pól skrwawionych
Milczą dzisiaj twoje syny?
Toć jak spoczął Acern stary —
Tylko Janusz Ciebie jary
Zaklął pieśnią pełen wiary!...
O! a tyle ziemio droga
Skarbów masz, ty córo Boga!...
Od Wiśnicza do Tenczyna,
Od Halicza do Kalisza,
I z Warszawy na Kujawy,
Od Kamieńca do Krzemieńca
Od Krakowa do Grochowa!
Z Żółkwi po gród Gedymina,
I do Orszy aż od Gdańska,
I od Łucka do Lublina,
Ty króleska! ty hetmańska!
I od szczytów jasnéj góry
Aż na Tatrów szczyt ponury!
Od Baru do Obertyna,
Z Maciejowic, Ostrołęki
Lećcie ptasze me piosenki!
Jak na niebie gwiazd, tak w ziemi,
Naszéj wielkich jest pamiątek,
Każdy kątek, każdy szczątek
Ma relikwię swą dziejową,
Jak kopalnie z skarby swémi,
Ty przemawiasz wspomnień mową
Z Miodoborów do Humania,
Z Zofijówki do Rowizny,
Od Kijowa do Klewania,
Z Delatyna do Tywrowa,
Od Wieliczki do Pińszczyzny,
I od Wilna aż do Lwowa
Płynie mlekiem pierś ojczyzny!...

III.

DROGOZKAZ PODRÓŻOMANOM.

W Jeruzalem stać przy Krzyżu,
Jeźli płakać — o! to w Grecyi,
Jeźli kochać to w Wenecyi,
Jeźli szaleć, to w Paryżu!
Gdy zadumać się — to w Rzymie,
Jeźli marzyć, w Neapolu,
Lub w błękitnym tonąc dymie,
W cieniach Konstantynopolu...
Jeźli tęsknić, jeźli śpiewać,
To w Alhambrze, lub w Palmyrze,
A jeźli się na świat gniewać,
To w Szwajcarskich Alp szafirze!...
W kim już piękność trzeba budzić,
Majestatu sztuk kto niezna,
Nad Ren może się potrudzić,
A odpocząć w murach Drezna.
Niech Monachium i Walhallę
Ujrzy w piękna cichej chwale!
Lecz olbrzymio — żyć w żałobie
I umierać jak orlęta,
Polsko! można tylko w tobie,
W tobie tylko nasza święta!...
Jeśli spać, to w twym karbanie,
Życiem żyć nad śmierć trudniejszém,
O! twą miłość nawet stanie
Rzucić światło najciemniejszym!
Choć w kajdanach strzec wolności,
Grób jéj znakiem zmartwychwstania,
Tyś zorzą nieśmiertelności,
Do ludów uszlachetniania!...
Bo uszlachetnić duszę nizką,
To dziś spolszczyć! znaczy ludzi,
O! spolszcz ludzkość bagien blizką,
Niech się dusza w niéj przebudzi!...
Kto Tatrzańskiéj niezna burzy,
Ani ciszy na Wawelu,
Nic nie widział w swéj podróży
Choć deptał prochy Babelu...
W Białowieży puszcz on szumie
Nieułoży do snu głowy,
Ani w Ukraińskiéj dumie
Wzleci po nad brzeg Dnieprowy!...
O! i po nim niezadzwoni
Częstochowy dzwon rodakom,
Gdy ojczyzna łzy tu roni,
On podobny wietrznym ptakom!
Zamiast cierpieć jéj cierpieniem
Kto się w obce wyprowadza,
Ten z ojczyzny zerwał cieniem,
Kto opuszcza, ten ją zdradza!...
Nad nim niechaj się zasmuci
Każdej duszy głos rodowy,
On swéj cegły niedorzuci
Do pokoleń wszechbudowy!...
Poznaj cały świat pielgrzymie,
Ale znaj ojczyznę twoją,
Wiedz, co w niéj świętości drzymie,
Byś się modlić mógł w jéj imię,
By Ci ona była zbroją —
Byś się czynu modlił dobą,
A czyn, modlił się — za tobą!..

IV.

Arfo moja złotostróna!
Kędyż dźwięki twego łona?..
Gdzieś daleko rozpierszchnione
Jak sokoły rozproszone,
Po szerokim wielkim świecie
Jak łabędzie zasmucone,
Do dalekich sunąć brzegów
Sunąć w gwiazdach fali biegów...
Jak łzy burzy na łąk kwiecie!
Długo cichą i grobową
Cię wieszałem pod dąbrową,
A dziś znów cię biorę w dłonie,
I ze łzami gorącemi
Arfo moja złotostróna
Do krwawego cisnę łona,
I przed gwiazdy jarzącemi
Wznoszę w górę, uskrzydlona!...
Długom milczał z sny tęsknemi
Ucho tulił do méj ziemi,
Ssąc z niéj życia nektar boski
Na serdeczne wszystkie troski....
Héj! precz chmury z mego czoła,
Biję — targam sępa szpony,
Stróny, jako męczeństw dzwony,
Bijcie głośno, duch was woła!..
Precz co swoje, samolubne,
Co człowieka cieszy, boli
To nasiona śmierci zgubne,
Do ugoru rzuć jéj roli —
Serce treścią w pieśni całą
Polskę tylko — ukochało!..
Ku niéj ogniem — oszalało!..
Polska tylko! jasna święta,
Archanielska, wniebowzięta,
Niechaj wszystkim, wszystkiém będzie!
Życiem, śmiercią, szczęścia bólem,
Ten ból wszystkich bólów królem!..
My nad świętym pracy ulem
Ku niéj płyniem jak łabędzie,
Niech nas Polski bodzą ciernie
Niech nas Polski bolą rany,
Niech nas palą — jéj tyrany
Łza jéj niech nam gwieździ wiernie!
Ona tylko — wielka, śmiała!
Obok niéj — nic — nic — nic w łonie,
Chyba myśl coby kochała,
Drucha w cierniów jéj koronie,
Polsko jasna! córo Pana!
O ojczyzno święta nasza!
Tu przed tobą — na kolana!
Tobie serca każda rana,
Na twój ołtarz, krwawa czasza...
Miłość twoja pali łono!
Nią szaleję ja ku tobie!
Kiedyś z cierni twych korona —
Stań na chwilę na mym grobie
Każda inna za uboga,
Za tę miłość co ci dałem —
Ach! nieraz się Boga bałem,
Żem Cię kochał tu — nad Boga!..
W imię twoje poodrywam
Co najdroższe tu od łona,
Łzami rany twoje zmywam
I boleścią Laokoona
Gdy na tobą się rozżalę,
Gdy ulecę zemsty ptakiem,
To piorunem zagrzmię — takim,
Że od niego — sam się spalę!...

V.

Potoczyłem smutném okiem
Po tych licach mojéj ziemi,
Łza na stróny padła z wzrokiem,
Com szpony szarpnął orlemi,
Precz! szatany, z drogi ducha!
Każda wieniec ma ruina,
Anioł wieków głosy słucha
W imię ojca — ducha — syna! —
Polsko, Polsko! héj orlico!
Ty uorlij lot natchniony,
Pójdę w drogę z powiernicą,
Z lutnią pójdę w swoje strony —
Ma rodzina, wielka — boża —
Od morza — do morza!..
Z mogił twoich, z piersi matki,
Ssać podania iskry święte,
Przeczuć duchem te zagadki
Co tam jeszcze śpią zaklęte....
Pójdę pierś rozdartą, krwawą,
Do snu złożyć, na twém łonie.
I źrenicą już bezłzawą
Po twych licach, po gwiazd tronie,
Toczyć milcząc, chłonąć wzrokiem,
Każdą chwilę z dni przeszłości!...
Za dziejowym słońc prorokiem,
W lot ku bramom dni światłości!
Twoja boleść mą boleścią,
Śmierć twa śmiercią — i mąk zdrojem,
Potwarz chwałą — męka częścią
Lecz twe życie — życiem mojem!...
Jak krzyż, dzisiaj znakiem chwały
Szubienice się już stały!..
Witaj Polsko! Polsko święta!
Córo Boża nad światami,
Już ku tobie twe orlęta
Sierocemi drżą skrzydłami!
Przed twe stopy w twym pochodzie
Przez te piekła, przez te światy,
Rozścielamy się na przodzie,
I ciskamy — palmy! szaty!..
Krzyż twój dźwigać, nam rozkoszą,
Bo w nim czujem — nieśmiertelność,
Pić twój kielich, nasza dzielność
Mąk anioły nam go niosą....
Z aureolą ducha świętą
Nad chaosem burz rozpiętą,
Widzim jasną — Bogu własną!
Czoło twoje w gwiazd przestworzu,
A twe stopy na kurhanach łąk,
Bo zburzoném dziejów morzu
Stąpasz naprzód, z stem tysięcy rąk!..
Stem tysięcy nóg!...
Po piekłach dróg —
A z tobą — Bóg!..
W każdym bujnym twym kurhanie
Błyśnie ludu zmartwychwstanie,
Pieśń o tobie szumi w zbożu,
Trzody ryczą imię twoje,
I skowronkiem dzwonią zdroje
Na śmiertelném każdym łożu
Czuje przyszłe życie twoje!..
I konając, w skonie wierzy,
Póki anioł nie uderzy,
W dzwon męczeństwa arcydzielny,
W niewolników, dzwon weselny,
Na którego dźwięk gromowy
Swiat się wstrząśnie w swéj posadzie,
A szatanów zastęp nowy
Runie w tyraństwa kaskadzie —
Tam! gdzie światłu tamy kładzie,
Na ciemności wieczne tamy,
Do piekielnéj zbrodni bramy!...
A w twe imię On! duch święty,
Na dzień trzeci się pojawi,
Po nad krzyżem twym rozpięty,
Pocieszyciel! nas wybawi!..
Teraz ogniem ducha siły,
W dal o! w dal na twe mogiły,
Aż duch prawdy na świtanie,
Z swéj mogiły — zmartwychwstanie!
Wśród tęcz blasku — gromów trzasku,
Wstaje gwiazdy téj świtanie,
O! lud się niewcześnie smucił,
Że mu został cierń od róż,
Że mu od ust nie odwrócił,
Bóg kielicha w gromach burz!..
Ty królowo bożych światów!
Już przed Panem tam klęcząca,
Przebaczenia dla twych katów,
Wśród piorunów wołająca,
Jasna — boska — nad słońc słońca, —
Polsko! dziecię Zbawiciela!
Tyś piorunem kusiciela!
Tyś jest dziejów gołębicą!
Błyskawicą
Archanioła Gabryela!
Tyś źrenicą
Stworzyciela!...

 1859.

Czytaj dalej: Morskie Oko - Władysław Tarnowski