Na bluźnierstwo E. Renana

Młot Ci podać i gwóźdź — lecz mniejszych niźli te, rozmiarów
Jakich dłoń Żydów żylasta do krzyża użyła męczarni,
A dzielnie przykuwałbyś stopy zbawiciela twego —
Szkoda tylko, że pióra twojego subtelnym, w powietrzu,
Nad głową najświętszą, zwieszona, zbolałą, za takie bezcześci
Zbrodniami tu świata, niezdołasz pociągiem, równie jak
Silniejsze, co nie co, umysły przeszłego stolecia,
Zatrzeć aureoli Bóztwa, któréj fosforu, ludzki
Chemiczny rozum niepatentował na aureolą tu Boga!
Gdyś zgorszyć chciał tyle, bez gruntu religij trzcin chwiejnych,
Między tobą a żydami, co stopy skrwawione postępu
Do swych rozumów nędzoty drewnianej przygwozdzić
Chcieli tu krzyża, — ta tylko różnica że słowa:
...... „Niewiedzą co czynią!“ ....
Do ciebie stosować się niedadzą!... to téż promykiem
Swiatłaś ni ciepłaś nieogrzał czytelnika duszy
W nikczemnych hipotez ją wsteczne cofając pogaństwo!
Toć w waszéj kościele cywilizacyj, gdzie w zwątpień rozumie,
W podejrzeń, oslepłéj, zmysłowéj, wszechgłupstwa lawinie
W nim zamarł już Chrystus bez zmartwychwstania, i tylko,
Pogańskiéj allegoryi cieniem, jak upiór uznany,
Powszedniego chleba zmysłami materyi, dziełanie.
Mistrza!... toć zimno — i ciemno!... a chyba oświeci ją
Mistrz jéj ostatni a razem podpalacz — Antychryst!...
I wtedy się karli wasz rozum, przed zbawcy postacią rozsypie,
Gdy chaos materyi zgniłéj załaknie serca! przez
Konserwatywnych instynktów, bestyalny tu interes!...
Smutek i hańba nad duchem, co historycznie
Uznaje skutki, a dojrzeć niezdolny przyczyny!...
I dojrzeć niemogąc, uwierzyć niezdolny by ujrzeć!...
I przeto dzieciątka odziéra z ich wiary, co przeklną go,
Gdy stwórce swojego przez szkiełko swych nędzot rozbiéra!
Zgorszeniem dziś chleb ich zatruwa! Ludzkiemi sposoby
Bóg ludzi nadgradza! — To dzieło swą karą straszliwą!...
Niech zwątpią na chwilę — a stan swój obaczą, gdy ludźmi
Dokąd im w pomoc niewróci mistrz jasny miłości!...
Postępem bez końca, w bezgranic wieczności, religia,
Ale w religii niema postępu — bo ona jest wzorem,
Zkąd ludzie odbiegli w prywatę materyi i błota,
A ona! wolnością — i miłość w niéj szczytem mądrości!

Czytaj dalej: Morskie Oko - Władysław Tarnowski