Jak śmierć przetwarza! — W jednej, strasznej chwili,
Która powala jak piorun — i wskrzesza,
Ludzka poczwarka bierze kształt motyli;
I przed swym równym współśmiertelnych rzesza,
Jak przed aniołem, korne czoła chy]i.
Jak śmierć wypięknia! — Kędyż są sumienia,
Których choć z wierzchu pył ziemski nie plami?...
Ale mogiła żywot opromienia,
I grzechy wówczas zdają się błędami,
A błąd się każdy w marną mgłę przemienia.
Jak śmierć podnosi! — Dopiero stał w cieniu
Ten człowiek, proch ten, co był dla cię niczem,
A dziś, jak azbest spalony w płomieniu,
Z dostojnem tobie jawi się obliczem —
I imię jego szepczesz w zalęknieniu...