Raz, w godzinie miłosnej tęsknoty,
Róża lilji szepnęła w sekrecie:
— Trzech dziś do mnie przychodzi w zaloty,
Krzepki młodzian, staruszek i dziecię.
I młodzieńca szorstkie są pieszczoty,
Silną ręką rwie on moje kwiecie;
Dziecko znowu, wśród bezmyślnej psoty,
Moje pączki rozdziera i gniecie.
Lecz staruszek, z włosów srebrnych wiankiem,
Jak relikwię pieści mnie tajemnie
I od słońca chroni skwarnym rankiem;
Więc głos serca uciszać daremnie:
Ten staruszek jest moim kochankiem...
Lilja rzekła: — „Rywalkę masz we mnie.“