Noc. Z dwóch krańców przeciwległych miasta,
Para ludzi zdąża w jedną stronę:
Z pod rogatek wychudła niewiasta,
Z ponad Wisły chłopisko zgarbione.
By krup garstkę zdobyć i kęs ciasta,
Muszą życic pędzić rozdzielone,
I dopiero, gdy cień nocy wzrasta,
Żona męża, a mąż wita zonę.
Jednak ciężar ten ich nie zastrasza,
Bo gdy wrócą, dzieciątko różowe
Głośnym śmiechem ich smutek rozprasza.
Lecz dziś w domu znajdą wieści nowe...
Dziecię oknem wypadło z poddasza,
I na bruku roztrzaskało głowę.