Sympatya? Cofnij niebaczne to słowo!
Czyż nam nie dosyć myśli pokrewieństwa?
Pocóż wspólnością obciążać się nową,
W której tkwi zaród przyszłego męczeństwa?
Dotąd tak cicha, dotąd tak zwycięzka,
Szczęśliwie wrogim broniłaś się siłom —
Po cóż ci w sercu czynić zdradny wyłom,
Przez który wtargną: cierpienie i klęska?
Po nici, którą wiążesz nieoględnie
Z serca do serca, od głowy do głowy,
Przejść może płomień, w którym wszystko więdnie,
Przejść może gromu wybuch piorunowy.
Czuć pragniesz wspólnie? żyć cudzym żywotem?
Niech głodne serce wybór swój odmienia:
Ptak w Martwem morzu nie gasi pragnienia,
Żagiew bluszczowym nie stroi się splotem.
I jam był dziecko, i jam był szalony,
I chcąc uczynić sercu swemu zadość,
Czuć mu kazałem, co czują miliony:
Milionów żądze i milionów radość.
Teraz w tem sercu zamęt ciągły gości,
Jak czartów stado szaleją w niem burze,
I w niecichnącym wrażeń sprzecznych chórze
Uczucia znajdziesz wszystkie, prócz — radości.