W katedrze

Pod gotyckimi żebrami sklepienia
Siedzisz jak Jonasz w łonie wielkiej ryby,
I tylko echo ulicznego wrzenia,
I brzęk trącanej ptasim skrzydłem szyby
Mówią ci jeszcze o męce istnienia.
 
Zresztą tak cicho i nieba tak blisko,
Że się już duchem wydajesz sam sobie...
O zbawczy porcie! o święte schronisko
Dla dusz zmęczonych i dla dusz w żałobie,
W przejściu pomiędzy trumną a kołyską!
 
Tu sen i spokój — a o kroków kilka
Życie powszednie huczy mętną falą
I samolubstwo błyska kłami wilka,
Rozszarpywane jagnięta się żalą
I krwią a potem cieknie każda chwilka...
 
Tyś uszedł z pola — i w cichej przystani
Liczysz, coś stracił i co ci zostało,
A skrzydła w ogniach zetlone otchłani,
Znękaną duszę i zemdlone ciało
Temu, co-ć dał je, składasz znowu w dani.
 
O! jak ci droga ta cisza kościelna,
Niebiańskiej ciszy darząca przedsmakiem!
O! jak drży w tobie powłoka śmiertelna,
Co jest jak klatka rozemkniona z ptakiem
Lub jak w wiosenny dzień komórka pszczelna!

Więc błogosławisz dłoniom, co pokładły
Korabie ciche na morzu żywota —
Bo choć huragan szturmuje zajadły
I jak łupiną istnieniem twym miota,
Tu-ś jest bezpieczny i w błogość zapadły.
 
Błogosławieni — szepczesz — co zaklęli
W kamień i drzewo swe myśli najświętsze;
Błogosławione słońce, które bieli
I zdobi tęczą ołtarzowe wnętrze;
Błogosławieni święci i anieli.
 
Błogosławieństwo i wam, o kolumny,
Strzelistą linią biegnące do szczytów;
I wam, posągi, których orszak tłumny
Błyska jak główki anielskie z błękitów;
I wam, w podziemiach butwiejące trumny...
 
A gdy już burza w twym sercu zadrzemie,
Modlisz się Bogu słowy dziękczynnemi
Za to, że zdjęte z losu twego brzemię —
Bo gdybyś ciszy nie znalazł na ziemi,
Może byś szukać jej poszedł — pod ziemię.

Czytaj dalej: Deszczyk - Wiktor Gomulicki