Podjąłem garstkę polskiej, świętej ziemi,
Przesiąkłej krwią;
Pozdrowiłem ją słowy gorącemi,
Uczciłem łzą.
Potem, wzwyż niosąc, rzekłem: „Panie! Panie!
Żywym, nie zmarłym, daj odpoczywanie!"
Bowiem się tamtych powieki zawarły
Na mocny sen,
A z nas tu każdy wpół tylko umarły
Od groźnych scen.
Strasznie spoczywać gdzieś w dole, pod borem,
Straszniej: po ziemi błąkać się — upiorem...