Gołębie na Kanonii

Nie! to nie We­ne­ry pta­ki,
Mi­ło­stek swa­wol­nych goń­ce,
Pa­fo­su, Cy­pru śpie­wa­ki —
Gdy w dali do­ga­sa słoń­ce
I pla­cyk za­pa­da w ci­szę,
Cho­ra­ły ich przed­wie­czor­ne
Brzmią jak psal­mo­die mni­sze,
Po­wa­gi peł­ne i kor­ne.
 
Ina­czej wi­ta­ją ra­nek —
Gdy nim­bem bę­dąc Ka­te­drze,
Słoń­ce aż do nich się prze­drze
Spo­za ka­mien­nych fi­ra­nek —
Z gniazd się zbu­dzo­nych pod­no­szą
Roz­gło­śne, rześ­kie hej­na­ły,
Od któ­rych pla­cyk drży cały
Wnętrz­ną, ser­decz­ną roz­ko­szą.
 
O psał­te­rzy­ści skrzy­dla­ci!
Wy wie­cie wię­cej od lu­dzi,
Anio­łów ma­jąc za bra­ci!
W każ­dym świa­do­mość się bu­dzi,
Że tu, pod wami, pod zie­mią
Umar­li snem twar­dym drze­mią,
Że śmierć tu jest go­spo­da­rzem,
A pla­cyk cały — cmen­ta­rzem.
 
Wy, śnież­no­bia­łe pta­szę­ta,
Sto­icie gro­bom na stra­ży,
A służ­ba wa­sza jest świę­ta,
Bo świę­tych strze­że oł­ta­rzy.
W cie­niu pra­sta­rej świą­ty­ni
Kła­dły się rzę­dy po­ko­leń
I cud się peł­nił wy­zwo­leń,
Co z lu­dzi anio­łów czy­ni.
 
Grób miał być mi­strzem ko­leb­ce,
Lecz przy­szedł [wresz­cie] wiek pło­chy:
Czci­god­ne pra­dzia­dów pro­chy
Wnuk obo­jęt­nie dziś dep­ce.

Czy­taj da­lej: Deszczyk – Wiktor Gomulicki