Dokąd pójdę, wszędzie słyszę
Twe kukanie, przywabianie,
Co wciąż mąci leśną ciszę...
To się z cicha gniewam na nie,
To mnie kusi chęć wesoła,
By przyłapać tę, co woła.
Lecz w gęstwinę wpadłszy ciemną
Nie dasz wziąć się nawet wzrokiem...
Gdy więc pierzchasz tak przede mną
Jako nimfa z sarnim okiem —
Nie nazwę cię mianem twojem,
Lecz — swym szczęściem, swym spokojem.