Gdy zabito ci serce jak sosnową trumnę,
Byś żywcem niedomarłe pogrzebał marzenia,
Smutnie o winietową oparty kolumnę,
Nie będziesz łzą zapalną rozjątrzał cierpienia.
Ty, bogów dziecię miłe, krew masz przebłękitną
I czoło jako ze słoniowej kości rynek;
Więc pójdziesz, kędy takie wonne kwiaty kwitną,
Co wlewają w umysły słodki odpoczynek.
Całunem siedmiomędrczej pokryjesz rozwagi
Ono serce bożuchne i mężnie żal zmierzysz,
A potem, pełen wielkokapłańskiej powagi,
W kwintowe struny lutni wierząco uderzysz.
I popłynie szeroko, jak dziewicza rzeka,
Pieśń o rytmie solennym, co kocha i pieści,
A wszelkie ludzkie ucho z bliska i z daleka
Podniesie się, by słuchać cudotwórczej treści.
Bo jest w cierpieniach naszych spokój i pociecha
Dla siebie i dla wszystkich wieków potomności;
Wdzięcznie serce poety w bólu się uśmiecha,
Siejąc woń zapomnienia, spokoju, mądrości.