Marzenie

Gdyby raz się już z życiem tułaczym uporać,
Mieć wioskę i czarnoziem zacnym pługiem orać!
Inszym oddałbym chęci wielkich w świecie czynów,
Sam czytał cichą mądrość z ziemi pergaminów:
Orał, siał, żął i młócił, zasie na spoczynek
Nad stawem chadzał albo doglądał drzewinek.
Pełną statku nalazłszy wrychle białogłowe,
W dom wprowadziłbym żonę; stąd potomstwo zdrowe
Byłoby dla ojczyzny i pożytek rzadki,
Bo sposobem szlacheckim wychowując dziatki
Uczyłbym je miłować narodowe bogi,
Prawiąc: Cnota skarb wieczny, cnota klejnot drogi.
Żona, domu ozdoba i przyjaciel wierny,
Cukrowałaby żywot w wymaganiach mierny,
Szczęśliwa, że z małżonkiem w cnej prostocie żywię,
A pierś ojczystych łanów karmi ją poczciwie.
Gdy goście by zjechali, wzorem stateczności
Rodziłaby w przyjezdnych szlachetne zazdrości,
A każdy, pozierając na dobrane stadło,
Myślałby, że mu niebo do stóp ziemskich padło.
Zwiódłszy gościa na ganek, przy pisanym dzbanie,
O Reju gawędziłbym, Czarnoleskim Panie,
O Rzeczypospolitej, Królach Ich Miłościach,
Stateczności i cnocie, pychy znikomościach;
A gdyby dobry sąsiad w pieśniach też smakował,
Wiersze Kochanowskiego w głos bym recytował;
I może zdałoby się, że spod chłodnej deski
Wyszedł wiersze na ganek czytać — Czarnoleski.
Sam, pod lipą miodową, w wieczór świętojański
Układałbym wiersz gładki, uczuciami pański,
Gwiazdy by mnie wiejskimi usty całowały,
Dziateczki sobótkową pieśń w oddali piały,
A od żabińców płynąc skrzek coraz tęskliwszy
Mówiłby: «Śród szczęśliwych jesteś najszczęśliwszy.

Czytaj dalej: Do Stefana George'a, posyłając opłatek - Wacław Rolicz-Lieder