Modlitwa

Wiatr na turniach milcząco zasiada,
Górskie wierzchołki drzemią w mokrej mgle;
Seledynowy nurt poważnych jezior
Pod strażą głazów śni;
Jęczą kaskady płaczem obłąkanych,
Staczając wody w przepaścistą głąb;
Wiatr przelatuje na skrzydłach pomroku
W krzemienną dal.

W wielkiej świątyni świątyń przyrodzenia,
Której sklepieniem firmamentu łuk,
A filarami wielki krąg kolosów,
Rozmarza się mój duch,
I stoję cichy, skromny, z kornym czołem,
Oczyma błądzę po królestwie gwiazd,
A z mego serca wypływa modlitwy
Skrzypcowy ton.

Boże! wędrowiec, w tej wieczornej chwili
Pozostający z Tobą sam na sam,
Chciałbym rozpłynąć się w nieskończoności,
Podobnie lotnej mgle;
Aby wniknąwszy w każdą z Twoich cząstek
Złożyć wdzięczności bezgranicznej hołd
I ze spokojem snuć następne pasmo
Marzących snów.

O, dzięki Tobie, żeś utworzył ziemię,
Oceanami oblał stały ląd,
Każdej krainie hojne rzucił dary,
Każdej odrębny wdzięk;
Żeś między wszelkie żyjące stworzenia
Wprowadził ludzi, ludziom nadał myśl,
I żeś w tym wielkim tłumie człowieczeństwa
Postawił mię.

O, dzięki Tobie, że niekształtne bryły
W cudnej harmonii potrafiłeś wznieść,
Rzeźbiąc łożyska srebrnym wodospadom,
Potokom dając śpiew;
Żeś nad górami niewidzialną dłonią
Rozrzucił stada zielonawych gwiazd,
Aby na jezior dziwokie zwierciadła
Rzucały wzrok.

O, dzięki Tobie, że mi dozwoliłeś
Ubóstwiać Siebie wśród tatrzańskich skał,
Wielbić te gwiazdy, które ciągną górą,
Szumiący kochać wiatr;
I przed Natury wzniosłym majestatem
Otwierać serce i kolana giąć
I w Przyrodzenia bezściennej świątyni
Kapłanem być.

Przez to, iż dałeś mi takową duszę,
Go równa tonom rozżalonych harf,
Która potrafi smucić się w cichości
Lub z podziwienia rość;
I ku wyżynom rwie się pełna mocy,
Między obłoki a orłowy skwirk,
I dzięki Tobie, żeś mi śpiewną mową
Napełnił pierś.

Czytaj dalej: Do Stefana George'a, posyłając opłatek - Wacław Rolicz-Lieder