W więzieniu liczę dni

Autor:
Tłumaczenie: Sydir Twerdochlib

W wiezieniu liczę dni i noce,
Już i liczyć trudno!
O Boże mój, jak te wszystkie
Dni mijają nudno!
A za nimi rzeką cichą
Płyną moje lata
I unoszą zło i dobro
Hen, na krańce świata;
W dal unoszą, by nie zwrócić
Już nigdy niczego…
I nie módl się, bo przepadnie
Modlitwa do Niego.

Pośród burzanów błotną rzeką,
Za porą tą, co już daleko,
Upłynął smutno trzeci rok;
Trzy lata te uniosły w świat,
Com jeszcze w ciemnej krył komorze,
Cichaczem zniosły w morze, w mrok;
I cicho pochłonęło morze
Nie złoto, ani srebrny grad —
Jedyny ten mój skarb i plon,
Tę nudę mą, te moje żale,
Te niewidzialne me skrzyżale…
Niewidny pisał mi je trzon…

Oto czwarty rok już mija
Cicho i powoli,
Czwartą z rzędu rozpoczynam
Księgę tu w niewoli
W hafty wzorzyć… Wyhaftuję
Własną krwią i łzami
Mą niedolę na obczyźnie:
Słowo tylko mami,
Słowem nigdy opowiedzieć
Nikomu nie zdolę
Przekleństwa życia! Niema słów,
By wyznać niewolę!
O, niema słów i niema łez,
Przeszła wszelka trwoga,
Już niczego niemasz wokół,
Niemasz nawet Boga.
Niema na czem ócz zatrzymać;
Przed kim zwierzyć duszę?
Żyć obrzydło mi na świecie,
A żyć muszę, muszę!

Czytaj dalej: Do Polaków - Taras Szewczenko