Nad Newą w nocy. Chłód na brzegu
I mgła i odwilż. Cichy nurt
Pod mostem z wiązań nakształt jurt,
Gdzieś niese kry i płaty śniegu.
Bez celu błądzę, kaszląc w mrok,
Przystając tu i tam, co krok.
Wtem patrz: łagodne jak jagnięta,
Zszargane idą wprzód dziewczęta,
Za niemi zdąża — istny zwid! —
O kuli inwalida stary;
Zgarbiony, nocą gna w koszary
Tę cudzą trzodę… Gdzież ten świt?
I gdzież ta prawda? Gorze! gorze!
Bezbronne oto, głodne może,
Dziewczęta pędzą jak tłum owiec,
Tam, do bękarciej tej macierzy,
Ostatni oddać dług — z paździerzy!
Nadejdzie sąd? nadejdzież kara?
I gdzież jest kres tym zbrodniom....?
Rozwidniż prawda — zła manowiec?
Przyjdź prawdy dniu! bo słońce dalej
Skalaną ziemię w gniewie spali.