Za górami góry, chmurami spowite,
Zasiane niedolą, krwi purpurą lite.
Prometeja tam od wieków
Orzeł we krwi pławi,
Co dzień chciwie targa żebra,
Serce w szponach dławi;
W szponach dławi, lecz nie wchłonie
Z krwią do swej gardzieli;
Serce bije nieustannie,
Życiem się weseli.
Nie umiera dusza nasza,
Nie umiera wola;
Zbir łakomy nie wyorze
Na dnie morza pola,
Nie zakuje ducha żywych,
Ni żywego słowa,
Ani skruszy chwały Boga,
Ani jej nie skowa.
Nie nam poczynać z Tobą zwady,
Zrządzenia sądzić Twoich nieb:
Nam jeno płakać, płakać, płakać,
I chleb, powszedni gorzki chleb
Rozczyniać potem, krwią i łzami!
Patrz, kąty pastwią się nad nami,
A prawda, krwią upita, śpi.
Kiedy, kiedyż się ocuci?
Kiedyż Ty, czuwaniem
Umęczony, legniesz Boże,
Kiedyż my powstaniem?
Wieczność wierzym Twojej mocy
I Twojemu słowu:
Wstanie prawda, wstanie wolność,
Tobie tylko znowu
Wszystkie ludy się pokłonią
W wiekuiste wieki, —
A tymczasem łzami płyną,
Krwią wzbierają rzeki!…