Oblask wieczoru spłynął szkarłatnym potokiem
Na piękne Gruzji wzgórza;
Alazańska dolina przysłoniona mrokiem
We mgle się srebrnej zanurza.
Pod tumanem, — na stepie, — w przepaści ściemniałej
Alazań snuje się kręta,
Niby mara miłosna dziewicy niestałej
We snu okowy ujęta.
Dalej czerni się puszcza, jak cień śpiącej chmury,
A za nią nakształt olbrzymów,
Lodowate Kaukazu podnoszą się góry,
Obwiane całunem dymów.
Gdzieś tam wszczęła się burza.— i kłęby mgły szarej
Zerwane z gór niedostępnych
Przepływają dolinę, — i zamku Tamary
Czepią się szczytów posępnych.
I wszystko pociemniało, — i wszystko zacichło,
Tylko pode mgłą wilgotną,
Potok, — niby z marzenia obudzony rychło,
Głośniej brzmi skargę samotną.
Tylko kiedy niekiedy jakiś ptak zagrucha
Skryty w szerokich fig chłodzie;
Lecz, ot! stoczył się księżyc ze skały, — i słucha
Życia w uśpionej przyrodzie.
I wszystko się pod jego rozświetliło blaskiem,
I tuman pierzchać zaczyna;
Nad brzegiem Alazani, — pod samotnym laskiem
Pełga ognisko Lezgina.
Bliżej nieb; — wyżej ziemi, — na krawędzi góry
Stoję, — i patrzę zdumiony;
U stop moich w przepaści czołgają się chmury
I żyzne kwitną zagony.
A księżyc jak oazys lazurowych sklepów
Przepływa piękną dolinę;
I zda się zmierzać do mnie, — by mię z nizkich stepów
Unieść w wieczności dziedzinę.
Gdzie jasne słońce prawdy odwiecznej goreje,
Jak brylant w pierścieniu Boga;
Gdzie się zjiszczą śmiertelnych mary i nadzieje,
Gdzie nieznać co to jest trwoga!
Godzino rozmyślania! dla ciebie milczenie
Upada na padół gwaru;
O harmonji matko, nadziemskie natchnienie!
Znijdź do mnie z niebios obszaru.
Znijdź do wieszcza co błaga twojego przybycia,
Odwilż mych uczuć posusze,
I tęczowym oblaskiem młodzieńczego życia
Ściemniałą nawiedź znów duszę.
I tyś moich gorących modłów usłuchało!...
I rozszerzyły się zmysły,
I ożywione serce rozkoszą zadrżało,
I z oczu słodkie łzy trysły.
Myśli,— uczucia,— barwą niebios, wonią kwiatu
Płyną przez duszy pustkowie;
Lecz tych myśli, tych uczuć nie objawię światu,
I nikt się o nich nie dowie.
Święte i tajemnicze jak przestrzeń bez końca,
Szczere jak modły dziecięcia,
Nieskalane jak światło odwiecznego słońca,
Złożę je w Boga objęcia.
Carskie-Kołodce, 27 lipca 1838.