O urojenie, córo nadziei,
Żyjace źródlo czarownych marzeń!
Ty nam złagadzasz w życia kolei.
Skutki złych losu wydarzeń.
Gdy rzeczywistość serce me drażni,
Gdy już omdlewam śród życia trudów
Ty mię na skrzydłach mej wyobraźni.
Unosisz wkranie cudów.
Tam twa z pasm tęczy utkana szata.
Świetlnym odblaskiem raju połyska,
Tam smutek co me serce oplata
Przed twem się tchnieniem rozpryska.
Tam nieustanna śmieje się wiosna,
Nic uroczystej ciszy nie kłóci;
Tam i słowika piosnka miłosna
Prędzej rozczuli, zasmuci.
Tam wietrzyk świeższym zapachem wieje,
Tam gaik wieńcem zieleńszym wabi,
Tam zdrój wiosenny czystszy dżwigk leje,
Na miękkiem łóżu z jedwabi.
Cichym wieczorem, ponad potokiem
Gdy myśl przeszłości cuda ugania,
Ty moje czoło przysłaniasz mrokiem
Tajemniczego dumania.
O jakże wtenczas marzę przyjemnie.
Gdy widzę bóstwo twoje przytomne,
Nie zgłębiam tajnej przyszłości ciemnie
I na obecność niepomnę.
Gwiazdka co patrzy na mnie z wysoka.
Pełgając w mglistej nocy osłonie,
Zda się być blaskiem mej lubej oka
Wysłanym ku mojej stronie.
Wietrzyk co tęskno brzęczy po lesie,
I drzew kwitnących wieńce ugina;
Zda się westchnienie gorące niesie,
Co mi posłała Malwina.
O urojenie! morze burzliwe
Mojej przyszłości ciągle oświecaj;
Gdy zaczną blednieć mary szczęśliwe
Ty mi je znowu rozkwiecaj.
Przepływaj rajskiej światłości rzeką
Ponad mojego żywota tonią;
Może me czoło pod twą opieką,
Wieńce Poezji osłonią.