Dziś nad twą nocną, martwą ulicą
księżyc wylękły błyska spod chmur,
nocna stolico, martwa stolico,
dziś herbem twoim zburzony mur.
Mur poraniony, pod murem dzieci,
ostre sygnały wojskowych aut,
czarny wrzód getta i w nocy w getcie
przez mordowanych wznoszony gwałt.
Splątane w twoim sercu gościńce,
te, co z zachodu płyną na wschód,
jęczą i drgają, gdy barbarzyńcy
triumfujący tłoczy je but.
Warczące koła i gąsienice
toczą się, plączą, wirują w krąg,
zanim się wtłoczą w twoje ulice,
witane lasem wznoszonych rąk.
Toczą się co dzień szeregi długie,
gniotą ciężarem serce i myśl,
nędza i stryczek. Pawiak i szmugiel
oto twe szare, codzienne dziś.
Ze wszystkich stolic nędzna najbardziej,
najbardziej dumna spomiędzy nich,
bo nienawidzisz, walczysz i gardzisz,
wciąż wystawiona na wrogi sztych.
Oddana co dzień liczniejszym grobom,
z miast najnędzniejsza, skrzywioną twarz
okrywasz wdowią, ciemną żałobą,
lecz w nieugiętej nadziei trwasz.
Dziś nosisz szaty żałobnej wdowy,
lecz wbrew twym kirom, żałobie wbrew
szyją dla ciebie szaty godowe
białe jak nędza, krwawe jak krew.
Krój reflektorów nożyce strzygły,
miarę myśliwców określił bieg,
czekają pilne bagnetów igły,
ażeby zeszyć ostatni ścieg.
— — — —
Dziś nad twą nocną, martwą ulicą
księżyc w twych ranach broczy jak gwóźdź,
lecz jutro — jutro będziesz stolicą,
jak rosłaś kiedyś — znów będziesz róść.
Znów błysną światła na twych asfaltach,
znów śmiech swobodnie będzie się nieść,
znów w twych teatrach, na twoich szpaltach
zadzwoni polska, swobodna treść.
I nad twą nocną w blaskach ulicą
niebo zawstydzi się swoich gwiazd…
— będziesz stolicą, będziesz stolicą,
najbardziej świetną z stołecznych miast.