Źli są Polacy, źli i niewierni,
że w Generalnej źle im Guberni,
czy źle im może, doktorze Franku,
w miłym letnisku, w pięknym Majdanku?
nie zajadają masła i szynki
w innym kurorcie, zwanym Treblinki?
że nie wymienię wśród tylu imion,
ciebie, uroczy nasz Oświęcimiu…
Życie po różach, róże bez cierni
w tej Generalnej kwitną Guberni.
A ileż nowych codziennych wrażeń,
ileż wypadków, ileż wydarzeń,
we dnie łapanki, branki, macanki,
a w noc do getta wjeżdżają tanki
i zajmujące dzieją się sceny
albo przeciągle wyją syreny
i słychać zaraz spóźnioną porą
potężny warkot i mruk motorów.
Pyta więc każdy nerwowo nieco:
— Rzucą coś dzisiaj, czy tak przelecą?
Dziś nie. Zasypiasz szczęśliw niezmiernie
w swej Generalnej drogiej Guberni.
Może śmiesz twierdzić, że w owym kraju
wcale, Polaku, o cię nie dbają?
Czym byłeś dawniej? Słowiańskim gburem,
dziś cię niemieckiej uczą kultury,
a — byś ją dobrze miał w swej pamięci,
lśni na warszawskiej napis Zachęcie,
ona dziś wyższej kultury domem,
choć lepiej piszą knutem i łomem
ową kulturę tam — w Oświęcimiu,
aż w krematoriach ognie z niej dymią,
mają kultury tej aż za wiele
ci, co jej przedtem wcale nie mieli
albo ją znali nazbyt mizernie
na Generalnej ziemiach Guberni.
Czym byłeś dawniej? — Obywatelem?
Z tego tytułu miałeś niewiele,
dzisiaj pracujesz, bo dobrodzieje
rzekli, że kto nie pracuje, nie je,
więc pracujący żarciem się krzepi,
kto nie pracuje, żre jeszcze lepiej.
Módl się i pracuj! — Sam tak ci radzę.
Nie opiekują się tobą władze?
Sam to, Polaku, przyznaj zuchwały:
RGO miałeś przedtem? — Nie miałeś,
lub czy przed wojną, Polaku miły,
jeździłeś rikszą? — Nie, nie jeździłeś!
Przyznaj, Polaku, wyznaj otwarcie,
miałeś przed wojną kartki na żarcie?
Nie! Musisz przyznać, drogi kolego,
nie posiadałeś tego wszystkiego,
a dziś posiadasz, świat ci zazdrości,
więc nie posiadaj się też z radości,
musisz posiadać się. Ich to dzieło;
kartki na żarcie, riksze, RGO
i „nur fur Deutsche” knajpy, cukiernie
masz w Generalnej swojej Guberni.
Cóż to, rodaku, brak ci zapału?
Jeszcze ci tego wszystkiego mało?
Dziś cię, niewdzięczny polski narodzie,
przed bolszewikiem bronią na Wschodzie.
Oto niemiecka armia zwycięska
bezpłatnie wozi cię do Smoleńska,
gdzie płacząc rzewnie, pokażą tobie
twych oficerów we wspólnym grobie
i pomnik własnym kosztem postawią
w twojej stolicy, w wielkiej Warszawie,
a w tym Smoleńsku jeszcze do tego
mszę polską, pierwszą od Batorego,
odprawią, byleś wdzięczny być umiał,
byłeś docenił, byłeś zrozumiał,
że te zamiary jasne i szczere,
że gubernialny twój to interes,
gdybyś do tego dał interesu
wojsko — na polskich obronę Kresów
Wschodnich — Zachodnie dziś oni sami
muszą na razie bronić przed nami.
Poznański wiatrak, toruński piernik
dla Generalnej nie są Guberni.
A tobie Chrobry marzy się Bolko,
który nie znosił wprost Herrenvolku,
a ty, Polaku, jeszcze im szkodzisz
nie doceniając wszystkich dobrodziejstw,
ty wciąż im brzydkie robisz kawały,
wręcz ich mordujesz, strzelasz w dzień biały,
ty ich za podłe uważasz plemię,
choć już robotnik żre to, co Niemiec,
choć już gotowi ustąpić więcej,
bylebyś trochę pokochał Niemcy.
Choć wciąż niemiecka armia zwycięska,
choć w tej Guberni czwarte już lato,
nie Polak jesteś, lecz gubernator…
Źle tak, Polaku, służ panu wiernie,
on generalnie za to gubernie…