Strzał wśród nocy

Śmierć, mówiąca po czesku komiwojażerka
Starej światowej firmy en gros »Bies i Spółka«,
Rozłożyła swój stragan w pobliżu kościółka,
Sprzedając majki starcom, dziewczynom lusterka.

Że to za długowieczność kupiła burmistrza
I zdawna pokumana przyjaźnią z plebanem,
Który za jej krwawicę nową wdział sutanę —
Zysk więc duży oszustka ma najoczywistsza...

Lecz, gdy znudzona wreszcie głupotą gawiedzi,
(Cały kram ziemski dzisiaj nawet śmierć już nudzi!)
Jakby raz mieć klijenta z pośród mądrych ludzi,
Śmierć w budce pod kościołem długo w noc się biedzi.

Wzrok topi w bramach domów, co w czaszkach kamienic
Niby jamy nosowe się czernieją wszędzie,
Aż dojrzy okno jasne w ciemnych okien rzędzie —
Krwawy oczodół, rwący szereg martwych źrenic...

Śmierć przeczuła poetę. Plan awanturniczy
Podejmując, z chichotem porwie się jak z procy,
By, wiedząc, co kto lubi, pójść odwiedzić w nocy
Tego, co wiele mając, z niczem się nie liczy.

Pomyślała: »Świat cały snadź tu już sfilistrzał,
Coraz rzadziej pytają, czy są pistolety!...
Więc się sprzedam na raty w samotni poety« —
I zapukała do drzwi.... A wtem słyszy wystrzał.

Czytaj dalej: Twe imię - Sydir Twerdochlib