Pijany król

Ja, mocarz, chory na mańję małości,
Król, nie lubiący się otaczać świtą,
W lichej szynkowni, gdzie lud, pijąc, pości,
Chcę spędzić wieczór w ścisłem incognito.

Szczerzej, jak tympan i bojowe trąby
Gra tu pobudka chrypliwej pianoli.
A ja — jakgdybym wstąpił w katakomby...
Do kata! Nie wiem, co i czemu boli,
Lecz tak mię boli, że ja, król, się zniżę,
Wypiję z ludem w szynku — sześć z aniżem.

O! jakże piękna jest ta ziemia swojska,
Z której się woły tak cudownie karmią, —
Gdzie luz samotny jest przeglądem wojska,
Co zwie się kalek i matołków armią, —
Której się jednak śnią zwycięstwa zbrojnie
W wschodnio-zachodnio-południowej wojnie...

Rzecz tak zabawna, że aż prawie smutna:
Pchnij ich niewczesnym żartem raz do walki
To ci na szarpie nie wystarczy płótna,
A gdzież jest brokat na sztandar?... Więc w szalki
Jadła żołnierzom! wlać im do serc wódki!...
Ba, patrzcie oto: w szynku pułk calutki...

Czyliż to zresztą już nie wszystko jedno,
Gdzie się nadejścia wiecznej nocy czeka. —

Gdy dumne limby wciąż na górach rzedną,
A bydląt tyle udaje człowieka,
Że może jutro wstydzić się wypadnie,
Gdy kto w nas samych — człowieka odgadnie...

Dobrze mi teraz. Hej! pchnąć ordynansa,
Niech mi się zjawi piękna markietanka —
Mów pośle z obcych ziem, z twarzą szympansa!...
Co?... »Ten szynk nie jest otwarty do ranka«?
A więc mię prowadź przez krew z wina strugi,
Dostaniesz za to złoty krzyż zasługi.
———————————

Ktoś drzwi zatrzasnął... Zdaje się, śnieg pada...
Moc wzbiera we mnie... Nawet Bóg, by tworzyć,
Musiał mieć chaos... Przecie jest mi rada
Niewiasta jedna: ta ze siedmiu planet.
Padam na białe łono jej, jak brzemię,
I zdaje mi się, że zapładniam ziemię...“

Czytaj dalej: Pogrzeb rekruta - Sydir Twerdochlib