Zgasł w duszy mojej w mrok płonący znicz
I runął w gruzy moich rojeń chram.
Dzierżąc pokutny flagellanta bicz,
Bluźniący życiu, na ruinach łkam.
Lecz jaka skrucha może zmazać grzech,
Żem sam jest sprawcą tych potwornych zgliszcz?
Przecz zwarzył kwiecie me — mój własny dech?
Czy złoto było to, com miał za łyszcz?
Pamiętam chwilę dziwną, — płonną skruch, —
Gdy lęk ostrzegał, że coś tracę snąć...
Ach, smutne dzisiaj serce me i duch,
Że nie mam już się o co bać!