W żaglach pomarańczowy dżonki. Na abażurze
Stężało światło – sączy się i drży.
Elektryczne morze, zbałwanione i chmurne,
Ręką na kontakcie powoli trzymam.
Nie wiem, dokąd płynie dżonka na biurko wieczorem,
O czym myśli żeglarz, którego nigdy nie widzę.
O nic go nie winię, ale w zazdrości chorej
Fale bezszumne gaszę. Zostaje cichy horyzont.