W południe o tym pomyśl,
Zajadając porcję lodów, taką za dwadzieścia –
Że na murze, na ulicy
Chronologia, mitologia się mieści.
Zdjął rękę z gruzów pierwszy uśmiech.
Czarno-biały negatyw stoi pod ścianą.
Na szerokim płótnie jest puszcza,
Pałace i łabędź.
Zwykły aparat na trzech nóżkach
Wycelował tak naprawdę prosto w słońce,
Ulica rozumie – oknami mruga.
Tak się robi warszawskie zdjęcia ślubne.
Jeśli nie wierzysz, to zobacz:
Nalepił na papierze kolorową historię – archiwum,
Jest tu i w sercu żołnierz,
I nieznajomy, poszukiwany, co znikł.
Jeśli chcesz – i Ciebie zdejmie,
Każdego – taki już jego zwodny zawód.
Za dzień bez zdjęcia
Tylko ulica krokami bez pokrycia płaci.
Ceglasty wieczór zamknie atelier,
Fotograf odejdzie niezamieszkaną ulicą jak co dzień.
W południe o tym pomyśl,
Zajadając porcję lodów.